sobota, 19 lutego 2011

Jak stać się kobieta idealną?

Autorem artykułu jest Sagiopl



Postanowiliśmy przygotować krótki artykuł napisany na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród mężczyzn. Wszystkich pytaliśmy o to czego oczekiwaliby od kobiety swoich marzeń.

Postanowiliśmy przygotować krótki artykuł napisany na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród mężczyzn. Wszystkich pytaliśmy o to czego oczekiwaliby od kobiety swoich marzeń.

Wszyscy zgodnie powiedzieli, że kobieta ich marzeń to przede wszystkim dobry przyjaciel, a nie wamp w mini spódniczce. Jak więc stać się jego przyjaciółką?

Sport
Zdecydowanie najwięcej pytanych przez nas facetów chce żeby ich partnerki oglądały z nimi mecze piłkarskie lub inne widowiska sportowe. Nie chodzi, żebyście się znały na każdej dyscyplinie ale pytanie „co to jest spalony?” jest niedopuszczalne.

Piwo
Tak jak każdy dobry kumpel tak i wy powinniście pić piwo- tak przynajmniej uważają ankietowany mężczyźni.
- „Wyobraźcie sobie sytuację, że umawiam się z moimi znajomymi na piwo, przychodzimy razem, a ona zamawia drinka - mówi 26 Marcin z Wrocławia”.

Kumple
Choć w większości przypadków jest to niezwykle trudne - to żeby się z nami tak naprawdę zaprzyjaźnić musicie drogie panie polubić naszych kumpli...

Dbanie o siebie
Każdy facet lubi jak jego ukochana „błyszczy” w towarzystwie.
- „Moja wymarzona kobieta powinna zawsze wiedzieć jak się ubrać stosownie do okazji i jak zachować się w towarzystwie” - podpowiada Piotr z manager z Wrocławia.

Gotowanie
Każdy facet lub porządnie zjeść, w końcu przez żołądek do serca. Potrawy takie jako schabowy, żeberka czy frytki to podstawa by zdobyć serce mężczyzny.

To jak drogie panie, chyba nie jesteśmy zbyt wymagający?

---

Sagio.pl - Dowiedz się czego chcą od Ciebie kobiety!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Gdy kobieta zdradza

Autorem artykułu jest Anita Rączka



Dlaczego kobiety zdradzają, mężatki, matki...te, które być może są twoimi sąsiadkami, kuzynką, koleżanką...być może nawet byś o tym nie pomyślał!

Łatwiej zawsze przychodzi tłumaczenie męskiej zdrady...w jakiś sposób mniej potepiana i wydawałoby się, iż bardziej powszechna. Jednak z ostatnich badań wynika, że zdarza się niemal tak często jak i u mężczyzn. Na forach można bardzo często znaleść posty kobiet uwikłanych w zdrade. Co jest czynnikiem sprzyjającym zdradzie, jakie są powody zwiekszajace jej ryzyko??

Kobiety są istotami bardzo emocjonalnymi, często mają problem w oddzieleniu uczuć od seksu. Mimo to mając partnerów stałych, potrafią zdradzić. Kobieta, która czuje sie szczęśliwa w związku i potrzebna raczej nie zdradzi. Czytając fora, prawie w każdym poście kobiety zdradzającej można przeczytac, o tym co do tego ją popchneło. Najczęstszymi powodami są: samotność we dwoje, brak poczucia bycia potrzebnym, uczucie bycia nieatrakcyjną w oczach męża, brak czułości i utwierdzania w uczuciach.

Mężczyzna powie: "ale ja kocham żone, jestem wdzięczny za obiady i za to, że dała mi dzieci, za to jak sie nimi opiekuje. Nie mówie może czesto, że ją kocham, ale to oczywiste, inaczej bym z nią nie był." Dla mężczyzny to oczywiste, często nie zauważają niczego, co mogło by unieszczęsliwiać kobiete. Nawet gdy ona mówi mu o tym, że zamało czasu jej poświęca, gdy próbuje z nim porozmawiać, jest to z jego strony odbierane, jak zwykłe gderanie, lub wypowiadanych słów nie biorą do siebie...Tu błąd kobiet wielokrotnie wynika z sposobu rozmowy i mężczyzn, że ignorują to co próbuje przekazać im żona. Warto posłuchać...

Tak jak męzczyzna ma silną potrzebę potwierdzania swojej atrakcyjności, kobieta ma silną potrzebe utwierdzania ją w tym, iż jest zauważana, kochana, że to co robi ktoś docenia. Małe gesty i słowa dużo znaczą.

Problemy w naszym pożyciu nie muszą oznaczać, że któregoś dnia partnerka postanowi zdradzić. Dzieje się to najczęsciej stopniowo. Kobieta spotyka kogoś kto obdarzy ją zainteresowaniem, kto adoruje, lub poprostu z kim się miło rozmawia. Może to być kolega z pracy, sąsiad, wirtualny znajomy czy ktoś inny. Stopniowo taka znajomość, może przerodzić się w fascynacje czy uczucie. Rzadko kiedy kobieta idzie do łóżka, z mężczyzną dopiero co poznanym, bo intencje kobiety są inne niż mężczyzn.

Zdarza się tak, że kobieta, która miała niby udane pożycie małżeńskie decyduje się zdradzić. Być może jej mąż, był jak dotąd jej jedynym partnerem seksualnym, być może czuje się znudzona ułożonym życiem. Bez żadnych emocji, przewidywalnym. Co oznacza, że i dla kobiet ważne jest, czasem codzienność zmienić w niezwykły dzień. Urozmaicić wyjsciem wspólnym na jakieś przyjęcie, do jakiegoś klubu. Dodanie pikanteri życiu seksualnemu, igraszki na łonie natury, małe eksperymenty. Warto kobiete zaskoczyć innym ciekawym pomysłem. Pozwolić by wyszła od czasu do czasu, wieczorem gdzieś z przyjaciółką...Niech jej życie nie będzie wciąż tylko poukładane i przewidywalne. Ktoś zapyta, jak to, przecież kobiety są takie uczuciowe, kochają, a jednak są skłonne do zdrady?

Miłość tak jak roślina by była silna, potrzebuje pielęgnacji. Podlewania, doglądania, odżywek czasem. Tak samo kobieta, by jej uczucie nie malało, regularnie trzeba ją "podlewać" - dzięki codziennym małym gestom, słowom, zauważniem. "Doglądania" - okazywanie jej, iż jest atrakcyjna, czasem miły komplement, oraz "stosowanie odżywek" - wspólne wyjcie gdzieś razem, urozmaicanie życia seksulanego. Dzieki temu ogień miłości nie przygaśnie i kobieta nie zatraci sie w uczuciach. Bo można kochać a jakby tego nie odczuwać. Tak jak w powiedzeniu, że to co się ma, tego się nie docenia, a wartość straconej rzeczy odczuwamy, gdy już nie należy do nas.

Podobnie jest w małżeństwie, codzienność zabija wzniosłe uczucia, brak czasu, czesto przeskadza dostrzec nam samym jaką wartośc ma dla nas partner. Łatwiej widzi nam się z czasem to co złe i co drażni. Lecz wspólne chwile rezerwowane da siebie i umiejętność dostrzegania innych pozanami i naszym zmęczeniem, nie pozwoli by cos zagłuszyło to co ważne.




---

Relacje damsko-męskie, opowiadania erotyczne. Porady i ciekawostki, forum. www.evilka.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Prezenty!!! 10 powodów, dla których torebka jest najlepszym prezentem dla kobiety!

Autorem artykułu jest Paulina



Szaleństwo przedświątecznych zakupów rozpocząć czas! Znów nadchodzi okres bieganiny i poszukiwania tego jedynego i niepowtarzalnego prezentu. Oto kilka słów na temat idealnego prezentu dla każdej kobiety jakim jest damska torebka. Daczego? Dowiesz się z poniższego artykułu...

10 powodów, dla których torebka jest najlepszym prezentem dla kobiety!

1.Nie trzeba jej przymierzać- uff... nie musisz znać rozmiarów obdarowywanej osoby, torebka zawsze pasuje- nie ma ryzyka kupienia rzeczy zbyt dużej lub, nie daj Boże(!), zbyt małej;


2.Nie zagraża życiu lub zdrowiu obdarowywanej- w przeciwieństwie np. do wymarzonej pary niebotycznych szpilek, w których nie da się chodzić lub karnetu na modne zajęcia taneczne, z których na pewno wróci posiniaczona lub ze zwichniętą kostką;


3.Obdarowana kobieta zawsze, gdy spojrzy na swoją piękną torebkę, będzie myślała ciepło o obdarowującym i na pewno nie omieszka pochwalić się nią znajomym, oczywiście za każdym razem wymieniając jego imię! Jest to swoista reklama dla obdarowującego, widoczny dowód, że kupił prezent- jego imię będzie na językach i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu...;


4.Jest praktyczna i łatwa w obsłudze- obdarowywana kobieta z pewnością nie odstawi jej na półkę lub nie rzuci w kąt. Nie trzeba jej podlewać, karmić ani wyprowadzać na spacer. Nie przeterminuje się ani nie popsuje. Nie trzeba jej prasować. Nie ma ryzyka, że nie będzie pasować. Nie można się nią skaleczyć i nie nie trzeba w niej wymieniać oleju... jednym słowem same zalety;


5.Ogromny wybór modeli i kolorów torebek sprawia, że wybranie torebki nie nastręcza już kłopotu. Szczególnie w sklepach internetowych można znaleźć markowe (stawiaj na jakość!) torebki damskie po atrakcyjnych cenach. Sprytne zakupy, trafione prezenty oraz zaoszczędzony czas i pieniądze- to jest nie tylko dla obdarowywanej ale przede wszystkim dla obdarowującego!;


6.Na każdą okazję- torebka to doskonały prezent na Boże Narodzenie, urodziny, imieniny, Dzień Kobiet, Dzień Matki, Walentynki i wszystkie inne możliwe okazje bez wyjątku!;


7.Każda kobieta potrzebuje torebki! Bez względu na wiek, stan cywilny, rozmiar i poglądy polityczne... torebka to kobiecy atrybut, manifest i przenośne biuro-garderoba;


8.Opcje rozbudowywania prezentu są nieograniczone- można do niej dokupić portfel, kosmetyczkę, buty, apaszkę, długopis, notatnik... można też zbudować nową szafę, a jak szafa będzie za mała na wszystkie bibeloty to można kupić nowy dom...;


9.Nie musisz obrabować banku! W Twoim ulubionym sklepie internetowym kupisz wyjątkową markową torebkę za ułamek oryginalnej ceny! Teraz zamiast obdarować jedną osobę, możesz obdarować dwie...albo trzy!;


10.Teraz łatwo kupić niepowtarzalny i unikatowy prezent przez internet- żadna kobieta nie chce spotkać na ulicy innej z taką samą torebką! Wyjątkowość sprezentowanej torebki świadczy o wyjątkowości obdarowywanej osoby. Dlatego torebka to świetny sposób na obdarowanie ważnej kobiety w Twoim życiu.

HotRada dla Ciebie: jeżeli chcesz wybrać odpowiednią torebkę skorzystaj z poradnika...

---

w HotOutlet.pl wiemy, że chcesz wyglądać jak milion dolarów.... za dużo, dużo mniej. Specjalnie dla Ciebie zdobywamy markowe ubrania, buty i dodatki za ułamek oryginalnej ceny. HotOutlet.pl -końcówki kolekcji znanych marek odzieżowych>>> sprawdź!!!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kobiecy orgazm

Autorem artykułu jest Anita Rączka



Prawie każda kobieta pragnie mieć satysfakcjonujące życie seksualne życie seksualne, a co się z tym łączy - osiągać rozkosz. Są kobiety, które nie mają żadnych problemów w jej przeżywaniu, inne potrzebuja wiecej czasu i pieszczot by ją odczuwać. Jest sporo też kobiet, które maja ogólnie problem z osiąganiem orgazmu i też takie co, nie czują potrzeby nawet odbywania stosunków seksualnych - aseksualni.

Osiąganie orgazmu u kobiet i mężczyzn różni się. Mężczyzna jest w stanie osiagnąć satysfakcję seksualną, nawet w sposób mechaniczny, to jakby zdolnośc już wrodzona do odczuwania jej. Natomiast u kobiety, jest zjawiskiem nabytym, oznacza to, że kobieta musi poznać swoje ciało, strefy erogenne i nauczyć odczuwać się orgazm.

Oczywiście jest grupa kobiet, które nie maja najmniejszego problemu z osiaganiem orgazmu, przychodzi im to łatwo, jest to najczęsciej powodowane ich fizjologią, pobudliwoscią seksualną, a też całkowitą akceptacją siebie i swojej kobiecości.

By osiąganie orgazmu przez kobiete było możliwe, jest potrzebne spełnienie kilku warunków. Współżycie seksualne powinno być rozpoczęte, gdy kobieta jest rozwinieta juz całkowicie fizycznie, ale też wtedy gdy jest na tyle dorosła psychicznie, by posiadała odpowiednią wiedzę, była osobą odpowiedzialną i zdawała sobie sprawe z konsekwencji wynikających z podejmowanych decyzji. Dużą role w odczuwaniu rozkoszy gra nasza kobieca psychika. Akt seksualny musi być całkowicie dobrowolny, kobieta musi czuc potrzebę odbywania go. Co się z tym łączy, do pełnej satysfakcji, potrzebna jest akceptacja samej siebie, akceptacja swojego ciała, odruchów wywołanych podnieceniem. Wstyd, brak akceptacji, może powodować blokade psychiczną i osiąganie wyższych stopni podniecenia może stac sie nie możliwe. Taka kobieta sama powinna akceptować siebie, ale też duzo zależy od jej partnera. Czy czuje się w jego oczach akceptowana i kobieca, to jak on ją traktuje, czy okazuje jej na tyle zainteresowanie i adoruje. Jesli kobieta akceptuje to wszystko i jest odprężona psychicznie, łatwiej jej przyjdzie również rozmowa na tematy dotyczące współżycia. Każda kobieta ma odrobinke inną sfere erogenną. Dobrze jest o tym rozmawiać i kierować partnera w najczulsze miejsca, nie wstydzić się w delikatny sposób pokazywać mu jakie pieszczoty i w jaki sposób wykonywane, dają nam kobietą największą rozkosz.

Jesli chodzi o partnera i akceptację, to o wiele łatwiej o nią i o odczuwanie rozkoszy gdy mamy stałego patrnera i znamy nawzajem juz siebie, nasze ciała, upodobania itd, mamy też wtedy większe poczucie bezpieczeństwa a z każdym dniem coraz lepiej wiemy jak sprawiać sobie przyjemność.

Wiele się mówi o typach orgazmów. Nie rozróżniamy ich jako łechtaczkowy, pochwowy itd, lecz jako: lokalne(obejmujący nasze narządy płciowie i okolice), uogólniony( obejmujący duży obszar naszego ciała, bardzo widoczne objawy), długotrwały, wielokrotny czy wyobrażeniowy. Za to znacznie szerzej można opisać drogi, jakie kierują do orgazmu. Jest to: pobudznie łechtaczki ( co chyba najbardziej działa pobudzająco, w tym pieszczoty oralne), stymulacja pochwy oraz innych stref erogennych( jak wiadomo kobiety mąją różną wrazliwosć i położenie tych stref). Duże znaczenie w odczuwaniu rozkoszy w trakcie stosunku ma, też elastyczność, kurczliwość pochwy. Bardzo wskazane jest ćwiczenie jej ścianek, można to robić bardzo prosto, nawet w czasie codziennych wykonywanych zajęć. Na przykład przez zaciskanie i rozluźnianie jej mięsni, w czasie oddawania moczu, przez puszczanie i powstrzymywanie strumienia; jak tez w czasie juz stosunku seksualnego, zaciskanie mięsni na penisie i rozlużnianie ich, już to samo ćwicznie powoduje, że odczuwamy większą przyjemność seksualną.

Jako przyczyny w opóźnianiu się orgazmu, jak i też problemie wogóle osiagnięcia go mozna wymienić:

-zaburzenia hormonalne i inne choroby

-zbyt niskie ciśnienie tętnicze krwi

-leki o działaniu hamującym seksualnie

-menopauzę

-rutynę i monotonię w sztuce miłosnej

-zaburzenia w relacjach partnerskich

-zmęczenie, niedobór snu, stresy

Gdy mimo starań i wielu prób mamy nadal problem z satysfakcjonującym pożyciem, warto zaczerpnąc porady lekarskiej, nie należy tego się wstydzić, pozwoli to nam wyeliminować kolejne przyczyny takiego stanu. Warto nie kiedy zastanowić sie nad wizytą u seksuologa.


---

Relacje damsko-męskie, opowiadania erotyczne. Porady i ciekawostki, forum. www.evilka.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Do facetów powinni dodawać instrukcję obsługi!

Autorem artykułu jest Monika Czaplicka



Zastanówmy się jaki ma być idealny partner... lista cech jest długa. Przypomina spis zakupów przed świętami. Ale niestety poszukiwanie swojej Drugiej Połówki to nie zakupy w supermarkecie. Chociaż, podobno znacznie łatwiej właśnie tam trochę poflirtować i znaleźć interesujące nas Mięsko.

Czasami w związku nam nie wychodzi. Jak to ładnie (eufemistycznie) się nazywa, to „niezgodność charakterów”. I wtedy pojawia się zestaw książek, które przeczytać po prostu trzeba: „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus” Johna Greya i Joanny Chmielowskiej „Jak wytrzymać ze współczesnym mężczyzną?” oraz „Jak wytrzymać ze współczesną kobietą?”. Ale dla kogo są te książki? Zawsze, odkąd istnieją związki partnerskie jest coś takiego jak rola kobiety i mężczyzny w związku. W miarę upływu czasu, Bogu dzięki, zmienia się ona, idąc z duchem czasu. Ale niektóre rzeczy pozostają takie same- różnica charakterów. Ta ‘niezgodność’ prowadzi do tego, że szukamy złotego środka, który pomoże nam w poszukiwaniu drogi szczęścia. I stąd popularność tego typu książek- instrukcji obsługi partnera. Tam czarne jest czarne, białe jest białe, mężczyzna mężczyzną, a kobieta kobietą. I nie ma żadnej skali szarości. A przecież w dobie rozwoju równouprawnienia nie ma podziału na typowo męskie zajęcia i kobiece. Różnimy się anatomicznie i fizjonomicznie, ale chyba na tym polega całą zabawa. W ogóle takie poradniki mnie przerastają. Wiedzieliście, że jak kobieta powie A to myśli B, a mężczyzna słysząc A myśli C? Poza tym mamy 101 sposobów jak zdobywać punkty u partnera (pt. „przytulaj go/ją 4 razy dziennie). Przepraszam, ale czy związek dwóch ludzi jest jak choroba? Z receptami, lekami na całe zło i radami jak sobie poradzić? Tak w ogóle, to czego my oczekujemy? Emancypacja jest extra, ale kosztem kariery i sukcesów jest jeden wielki kłopot- FACET (i jego zrozumienie). Dlatego oto mój podręczny poradnik: Facet i jego konsekwencje.. Mąż - to zaobrączkowany osobnik płci męskiej z możliwością przystosowania do niewoli. Odnosząc się do sytuacji w domu, od razu zaczyna szukać jedzenia i miejsca do spania. Trzeba pamiętać, ze jest on bardzo daleki od ideału, dlatego wymaga nieustannej opieki i pielęgnacji. Męża należy trzymać w ciepłym i dobrze przewietrzonym pomieszczeniu. Należy męża wyprowadzać na spacer raz dziennie na smyczy, ponieważ może ujawnia się instynkt do uciekania. Nawet najlepiej wytresowani mężowie zostawieni bez opieki mogą nie znaleźć albo nie będą chcieli znaleźć drogi powrotnej. Niestety urzędy zajmujące się wydaniem i rejestracja mężów tak zwane Urzędami Stanu Cywilnego, nie dają żadnej gwarancji oraz nie odpowiadaj1 za zaginiecie lub ucieczkę męża. Należy pamiętać, ze okres udomowienia męża źle wpływa na jego naturalne funkcjonowanie - u niektórych pojawia się chęć ciągłych ucieczek, a niektórzy z czasem staja się niepotrzebną i nieestetyczną rzeczą w domu, którą należy się ciągle opiekować. Lecz przy dobrej technice tresowania, mąż może stać się pożyteczny.

---

oryginał


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wybaczam ci że jesteś facetem, wybaczam sobie że jestem kobietą

Autorem artykułu jest marcin kurnik



"Wybaczam ci że jesteś facetem, wybaczam sobie że jestem kobietą; wybaczam ci że jesteś kobietą, wybaczam sobie że jestem facetem” - radykalne wybaczanie w związku.

"Wybaczam ci że jesteś facetem, wybaczam sobie że jestem kobietą; wybaczam ci że jesteś kobietą, wybaczam sobie że jestem facetem” - radykalne wybaczanie w związku.

Kiedy poznałem Becinkę, Radykalne Wybaczanie było obecne w moim życiu i to na dobre, zmieniało się coraz więcej, a każdy dzień przynosił kolejne zmiany. Nasze spotkanie było kolejną. Od pierwszej chwili zastanawiałem się jak to że oboje jesteśmy trenerami wpłynie na nasze wspólne życie, jak RW zakotwiczy się w naszym związku, czym nas obdarzy, czego pozbędzie. Jak będziemy stosować to co trenujemy sami w naszej powstającej rodzinie. Dziś chyba jestem gotowy podzielić się tym co dostaliśmy wzajemnie od siebie. Postaram się opowiedzieć jak RW zaistniało i wpływało na naszą miłość. Uczestnicząc w szkoleniu trenerskim przyswajaliśmy sobie teorię Radykalnego Wybaczania, a to dawało nam możliwość postrzegania naszych wzajemnych relacji z perspektywy i przez pryzmat RW (tych którzy nie wiedzą czym jest RW zachęcam do lektury książki). Ja byłem i jestem „wyznawcą arkusza” Becina wolała 13 kroków lub 4 kroki. I tych technik używaliśmy na co dzień, dosłownie na co dzień. Mieliśmy taki pomysł wspólny, by nie kłaść się z problemem, by nie zostawiać czegoś nie dopowiedzianego do jutra. By najmniejsze zadry załatwiać na bieżąco korzystając właśnie z 4 kroków (ci którzy czytali książkę wiedzą że jest to narzędzie które, składa się z czterech kroków - etapów przez które przechodzimy, kiedy spotka nas coś złego. Skutecznie zastosowane, nie pozwala nam trafić "do krainy ofiar").
Pomocne było nam nasze wzajemne zakochanie i miłość, wzajemnie pielęgnowaliśmy i korzystaliśmy z umiejętności i pięknych cech (łagodność, wyrozumiałość, ) to wzmagało naszą miłość do siebie wzajemnie jak i do siebie samych. Arkusze pisaliśmy zazwyczaj wieczorem na początku było ciężko powiedzieć sobie wzajemnie – napisz sobie na mnie arkusz, (bo jakże to – jeżeli tak powiem to 1. przyznam się do winy, 2. co ona sobie pomyśli?, 3. jeżeli napisze to co tam będzie się działo)
A jednak kiedy rozmawialiśmy o arkuszach opowiadaliśmy sobie o tym co nam dały nim poznaliśmy się, i postanowiliśmy skorzystać z możliwości jaką jest wyrażanie i transformowanie emocji w sposób pisany, (przyznam, że po pierwszym arkuszu prócz ulgi poczułem, jakbym kochał Becine jeszcze bardziej i takie uczucie towarzyszyło mi za każdym razem). Arkusze pisaliśmy osobno słuchając muzyczki, a wspólnie paliliśmy je.
Razem słuchaliśmy 13 kroków (jest to narzędzie bardzo przydatne do codziennej pracy nad sobą. nagranie można słuchać na przykład wracając z pracy, albo przed snem, aby pozbyć się napięcia, zgromadzonego podczas dnia).
Razem też graliśmy w grę SATORI często zapraszając przyjaciół i znajomych do gry. No i razem trenowaliśmy na treningach.
Istotą było dla nas twierdzenie, że za każdym razem gdy komuś wybaczamy – sobie wybaczamy kolejną cząstkę siebie. I tak powoli, aczkolwiek zdecydowanie, tyle ile byliśmy w stanie wybaczaliśmy innym, sobie wzajemnie i sobie samym. Pamiętam jak razem postanowiliśmy wypisać wszystkie stereotypy dotyczące mężczyzny i kobiety, każde z osobna pisaliśmy i kiedy porównaliśmy sobie okazało się że dźwigamy podobne przekonania, często zupełnie nie nasze, zupełnie nam nie potrzebne. Życie codzienne dawało nam świetny poligon do zamiany, transformacji emocji na miłość, i tak było do naszych wspólnych ostatnich dni, myślę sobie, że jedno drugiemu daliśmy tyle miłości ile można sobie wymarzyć w najgłębszych snach. Wielki wkład w jakość i intensywność naszej miłości miało Radykalne Wybaczanie. Dziś pozostały mi piękne wspomnienia, doświadczenia miłości bezgranicznej, bezwarunkowej, czasami myślę że ciężko jest zamknąć to co spotkało mnie w jednym słowie,(gdy tracę wiarę w jakość słów) ale jeżeli mam powiedzieć jednym słowem to spotkałem, doświadczyłem miłości. Wiem, że pomiędzy dwojgiem ludzi jest ona możliwa.

Zapraszam na trening radykalnego wybaczania.
Aby droga przez życie stawała się pięknym szlakiem, a dłoń partnera nie drażniła twojej własnej. Skorzystamy z narzędzi RW ( 4 kroki, arkusz Radykalnego Wybaczania i inne).
Czas ruszyć swój piękny szlachetny tyłek (dosyć kopniaków).
Pamiętaj zrobisz tyle ile zechcesz, ukochasz to co z siebie wyciągniesz.
W trakcie przetrenujemy nasze piękne (czasami zapomniane) umiejętności: łagodność, łaskawość, dawanie i poczucie bezpieczeństwa, wybaczenie, miłość.
www.naradykalnymszlaku.pl , www.marcinkurnik.radykalnewybaczanie.com.pl

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Komunikacja w związku

Autorem artykułu jest Złote Myśli



Psychika kobiety i mężczyzny różnią się znacznie, stąd w każdym związku dochodzi do nieporozumień, konfliktów, zadrażnień. Komunikacja jest jedynym sposobem, aby utrzymać związek, zażyłość, uczucie pomiędzy dwiema osobami różniącymi się praktycznie wszystkim: płcią, wykształceniem, pochodzeniem, mentalnością, marzeniami.
Psychika kobiety i mężczyzny różnią się znacznie, stąd w każdym związku dochodzi do nieporozumień, konfliktów, zadrażnień.Komunikacja jest jedynym sposobem, aby utrzymać związek, zażyłość, uczucie pomiędzy dwiema osobami różniącymi się praktycznie wszystkim: płcią, wykształceniem, pochodzeniem, mentalnością, marzeniami. Chyba że trafiłeś na osobę bardzo podobną do siebie. Ja nie, ale nie jestem z tego powodu nieszczęśliwy!

W związku realizujemy swoje marzenia. Związek z drugą osobą to dla nas najważniejsza sprawa na świecie. W nim chcemy czuć się bezpiecznie, chcemy ufać partnerowi bezgranicznie. Bardzo silnie odczuwamy każde słowo wypowiedziane w celu zranienia nas. Reagujemy albo wycofaniem się, albo atakiem. A przecież słowa, które padają nie muszą nas ranić. A być może wypowiadający je nie miał intencji nas obrażać. Co się zatem stało? Ano, nie umiemy ze sobą rozmawiać.

Brak umiejętności przekazywania swoich uczuć jest widoczny już w fazie zalotów (kto używa jeszcze tego słowa?!). Nie potrafimy mówić o uczuciach, które żywimy do wybranki czy wybranka. Nie wszystko oczywiście trzeba powiedzieć, ale wyobraź sobie osobę, która stosuje metodę tzw. "końskich zalotów". Toporny dowcip, słowa nie na miejscu mogą być odebrane nie jako przejaw sympatii, a jako atak. Bez słów wyjaśnienia się nie obędzie.

A umiejętności przekazywania swoich stanów emocjonalnych u młodzieży szukać ze świecą. U starszych zresztą też, więc jak mają nauczyć tego swoje dzieci?
Z drugiej strony istnieją osoby, które nie lubią bezpośredniego prosto w twarz komunikowania: kocham Cię. Z uwagi na doświadczenia rodzinne, jak i swoje własne, nie wierzą w tak oznajmione uczucie. Należy więc być ostrożnym i dobierać słowa do osób, nigdy odwrotnie.

Według V. Albisetti, aby być konstruktywną, komunikacja w małżeństwie:

nie może oskarżać,
nie może wyśmiewać,
nie może dominować,
nie może żywić urazy,
nie może być drobiazgowa, powtarzać się.

Trudne? A czy ja twierdziłem, że będzie łatwo?!
Co więcej: cały czas musisz być gotowy do zmiany swojego stanowiska, musisz być otwarty na to, co mówi ukochana osoba. To też jest element miłości, prowadzący do trwałego związku. A każdy o takim marzy...

Bardzo często, mnie się to też zdarza, wchodzimy w rolę ofiary swojego partnera. Dajemy do zrozumienia, że nas ogranicza, jest gorszy w swoim uczuciu do nas, nie daje tyle, ile my. Gierki słowne uprawiane na co dzień mają na celu zdominowanie partnera, podporządkowanie go nam. Manipulujemy osobą, którą kochamy. A gdy odkryjemy, że to samo czyni partner, jesteśmy oburzeni!

Bezpieczeństwo w związku, ważniejsze dla kobiet niż mężczyzn, buduje się również poprzez rozmowę. Czujemy się zranieni, gdy ktoś wyśmiewa to, co mówimy. Tracimy grunt pod nogami, gdy nie możemy szczerze powiedzieć partnerowi, co myślimy i czujemy. Często nie jest to zła wola drugiej osoby, a jedynie prowadzenie konwersacji byle jak, nie myśląc, co i jak mówimy, w końcu nie wsłuchując się, co tak naprawdę się do nas mówi!

Przeanalizuj sobie jakąś trudną rozmowę z tego tygodnia. Zapamiętałeś wszystko to, co powiedziałeś? A to, co powiedział partner? Wszystko? Czy w trakcie rozmowy upewniałeś się, że zrozumiałeś, co się do Ciebie mówi? A może warto wrócić do tej rozmowy, zastosować podane tu zasady i porozmawiać świadomie? Gwarantuję, że rozmowa nadal będzie trudna, ale efekty będą pozytywne. Nie grożą Ci już „ciche dni”...

A co robić, jak się już zdarzą? Poczekaj aż partner ochłonie z emocji wynikających z kłótni i spróbuj porozmawiać o tym, jak rozmawiacie, jak się komunikujecie. Przyjdzie czas na rozmowę o konkretnych problemach. Część z nich pojawia się tylko z powodu braku umiejętności rozmawiania. A może uciekacie w ciszę właśnie z tego powodu, może ciszą chcecie coś ukryć? Na przykład to, że miłość wygasła... Spróbujcie rozpalić ją na nowo. Dobra rozmowa to skuteczny afrodyzjak!

Panowie, pamiętajcie: do serca kobiety trafia się przez ucho! I czasami przez portfel :)

Panie, pamiętajcie: dużo nie znaczy dobrze! Czasami można powiedzieć mniej, a przekazać więcej.
A co z wszystkimi nieudanymi rozmowami, które przekształciły się w kłótnie? Wyciągnij z nich wnioski, a wszelkie urazy zapomnij. Czasami pamięć to przekleństwo. A chcesz przecież się rozwijać jako człowiek, mąż, ojciec. Chcesz być lepszym człowiekiem! Idź do przodu, pamiętaj co dobre, a spotka Cię ze strony najbliższych wiele pozytywnych niespodzianek! A co z tak zwanymi pamiętliwymi ludźmi? No cóż, jeśli w rozmowach skupiają się tylko i wyłącznie na tym, kto i jak bardzo ich zranił, to wymagają pomocy specjalisty.

Mów prosto, wyrażaj siebie, mów o uczuciach. Bądź szczery. W ostateczności, jeśli już nie możecie rozmawiać, piszcie do siebie listy. Pamiętaj jednak, że jest to rozwiązanie chwilowe! Nic nie zastąpi dobrej, satysfakcjonującej obie strony rozmowy. Nawet seks!

Nie życzę Ci, aby w związku doszło do sytuacji, kiedy nie możecie ze sobą rozmawiać. To dowodzi rozkładu związku, braku uczuć, nawet chęci do szukania porozumienia. A może oznacza to tylko wyczerpanie się formuły Waszego porozumiewania się. Oznaczać to może, że związek można uratować, pod warunkiem, że nauczycie się ze sobą rozmawiać. Jedną z dróg prowadzących do takiej trudnej sytuacji jest komunikowanie się, w którym zdrowe formy wraz z upływem czasu zastępowane są przez pretensje, kłótnie, oskarżanie się. Od czasu do czasu kłótnia to normalna rzecz i jest potrzebna, aby wyrzucić z siebie wszystko co nas boli, aby wyjaśnić nieporozumienia. Jednak porozumiewanie się tylko za pomocą krzyku i inwektyw wymaga wkroczenia specjalisty – psychologa, terapeuty rodzinnego.

Niektórzy twierdzą, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Inni mówią, że kobiety i mężczyźni to dwa różne światy. I mają rację. Tak nas Bóg skonstruował, że różnimy się nie tylko budową ciała, ale również psychiki i duszy. I należy się z tego bardzo cieszyć.

Coś jednak przeszkadza w osiągnięciu pełni szczęścia. Otóż trzeba te różnice zaakceptować. I tu leży pies pogrzebany. Nie potrafimy tego robić, co prowadzi do nawarstwiania się problemów i nierzadko do rozstań lub permanentnej i wyniszczającej obie strony związku walki. Mówienie o tym, że kobiety i mężczyźni się różnią, to truizm i banał, stwierdzisz. Zgadzam się, ale zadaję pytanie: dlaczego w takim razie tyle nieporozumień w naszych małżeństwach? Skąd tyle braku wrażliwości i zrozumienia? Skąd tyle bólu? Między innymi z powodu nie brania tej prawdy pod uwagę. Co to ma wspólnego z komunikowaniem się? Otóż całe niezrozumienie znajduje swój wyraz i swoje ujście w rozmowach, jakie toczą ze sobą kobiety i mężczyźni.

Postawy wynikające z biologii i z wychowania typowe dla płci przejawiają się również w werbalnym komunikowaniu się kobiet i mężczyzn ze sobą. Kobiety nastawione są na:

współpracę,
tworzenie więzi,
wsparcie,
utrzymywanie bliskości,
wyrażanie emocji.
Mężczyźni zaś nastawieni są na:
rywalizację,
rozwiązywanie problemów,
działanie,
utrzymywanie dystansu,
walkę,
zgrywanie twardzieli :)

Z postaw tych wynikają dwa odmienne style komunikowania się. W treściach wypowiedzi i w ich charakterze odbijają się jak w lustrze te dwie odmienne postawy życiowe.

Musisz zrozumieć i uznać, że odmienne nie znaczy gorsze. Oba style są równoprawne, tak samo dobre. Wynikają po prostu z rozwoju człowieka jako gatunku i z rozwoju osobniczego. Zaakceptowanie tego to połowa sukcesu. Druga połowa to wdrożenie w życie szacunku dla tej odmienności i komunikowanie się z płcią przeciwną z uwzględnieniem tej odmienności. Unikniesz stresu, kłótni, być może rozpadu związku tylko i aż z tego powodu, że przestanie Wam się wydawać, że nie potraficie się dogadać.

To nieprawda, będziecie umieli, jak zechcecie.
Odpowiedz sobie na następujące pytania, a już będziesz wiedziała lub wiedział jak postępować.

Dla niej:
Czy masz pretensje do męża, że tak rzadko się odzywa w domu?
Czy masz pretensje do męża, że wprawdzie nie odzywa się w domu, ale za to u znajomych lub u swojej matki mówi i to dużo?
Czy denerwuje Cię, że tak trudno uzyskać od niego informacje o czym myśli, co czuje, czy nawet co go boli?

Dla niego:
Czy denerwuje Cię, że żona mówi tak dużo?
Czy uważasz, że mówi nie tylko dużo, ale również o rzeczach, które wydają Ci się błahe?
Czy irytujesz się, gdy Ty podsuwasz jej rozwiązanie problemu, a ona wyrzuca Ci, że nie tego oczekiwała?

Istnieją logiczne odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje, oparte na obserwacji kobiet i mężczyzn.

Badania socjologów, psychologów, lingwistów wyjaśniają fenomen tak rzadkiego, w większości przypadków, odzywania się mężczyzn w domu do najbliższych, a mówienia dużo poza domem. Jak wspominałem mężczyźni lubią rozwiązywać problemy, udowadniać swoją kompetencję i skuteczność. Interesuje ich działanie, konkretne czynności i wydarzenia. Mniejsze znaczenie mają dla nich uczucia, emocje, a już w ogóle mówienie o nich. Również mówienie o tym, co się myśli, facetów po prostu boli. Tak zostali wychowani, inne postawy wydają im się niegodne wizerunku twardego mężczyzny. Stąd ci z panów, którzy jednak posiadają te umiejętności, są określani jako lalkowaci, mięczaki i jeszcze gorzej.

Mężczyźni nie lubią również opowiadać o szczegółach swego życia. Wydają im się one nieważne, szczególnie w porównaniu z misją zbawiania świat, jaką uprawiają...
Taka jest nasza konstrukcja psychiczna i raczej, Drogie Panie, nie walczcie z tym. Trzeba się pogodzić i umieć wykorzystać. Chcąc zachęcić męża do rozmowy, buduj rozmowę w ten sposób, aby stawiać mu jakieś wyzwania. Odwołuj się do jego poczucia odpowiedzialności, kompetencji i obowiązku ochraniania rodziny. Zapewniam, że z milczka przekształci się w takich sytuacjach w, nie bójmy się tego słowa, gadułę. Takiego, jakim potrafi być poza domem: u przyjaciół, u jego mamy...

Nie irytujcie się, Drogie Panie! Tam po prostu Wasi ukochani mężowie mają okazję "popisać się", tzn. objawić światu swoją znajomość uprawy pomidorów czy wiedzę na temat powiązań znanych polityków z poszczególnymi think tankami. To podnosi ich prestiż, wzmacnia poczucie własnej wartości. Pognębiają w ten sposób przeciwników, czyli innych facetów, i pną się coraz wyżej i wyżej... Kieruj rozmowami w domu tak, aby dać swojemu tygryskowi możliwość wykazania się.
Jednocześnie nie przestawaj być sobą.

Poobserwuj kobiety i mężczyzn, i porównaj jak reagują, jak zachowują się w trakcie rozmawiania. Zauważysz, że faceci niby rozmawiają, ale wygląda to tak, jakby zupełnie nie byli zainteresowani ani rozmową, ani rozmówcą. Wzrok myli. Po prostu mężczyźni inaczej reagują w czasie słuchania. Dają mniej komunikatów świadczących o aktywnym słuchaniu i nie są one tak wyraźnie zauważalne, jak u kobiet. Tak jest i nic na to nie poradzisz, chociaż po przeczytaniu tego ebooka nie będziesz już taka bezradna. Możesz za to nauczyć się odczytywać znaki świadczące, że Twój misiu w ogóle jeszcze żyje:) i od czasu do czasu zadawać pytania pobudzające go do potwierdzenia, że odebrał komunikat.

Kobiety są sobą, gdy mogą się podzielić z innymi tym, co uważają za ważne. Dla kobiet najważniejsze są właśnie najbliższe osoby, rodzina, ludzie, którzy mają wpływ nie na klimat na świecie, a na klimat w ich domu. Uczucia, samopoczucie, emocje, więzi rodzinne – to zaprząta głowę Twojej żony. Kobiety żyją dla konkretnych ludzi, tych obok niej. Takie po prostu są. Liczy się dla nich każda myśl, każdy szczegół z życia. To jest przyczyna ich, jak oceniają to mężczyźni, gadulstwa. Nie możesz nawet myśleć, że kobiety robią to z czystej złośliwości lub nie mają nic innego do roboty. To jest ich świat, życie i w ten sposób funkcjonują. Zrozum to i traktuj tak, jak powinieneś: jako inny, nie gorszy (!), sposób komunikowania się.

Masz okazję zobaczyć przemianę Waszych pyskówek i złośliwości w prawdziwą rozmowę, która łączy, a nie dzieli. Zainteresuj się tym, co mówi Twoja towarzyszka życia. Zapytaj o to, co myśli na temat przemiany Waszej ukochanej córuni w nastoletnią pannę. To są fascynujące procesy i dlatego każdy szczegół, o którym mówi żona jest ważny, zdarzy się tylko raz.

A tak na marginesie:

1.Szczegóły w wychowywaniu dzieci to duży problem!
2.Zwracaj uwagę na szczegóły zachowania się i wyglądu Twojej żony. To podnosi temperaturę związku i może mieć przyjemne konsekwencje... Tylko musisz o tym mówić. Żonie! A nie tylko kolegom w pracy (chociaż wiadomo: każdy lubi się pochwalić swoją seksowną żoną :)

Mówienie komplementów to u niejednego pana pięta achillesowa. Żony często wypominają mężom, że uwag chwalących ich zachowanie czy po prostu wygląd, jest zbyt mało. Różne są tego przyczyny: niezauważanie takiej potrzeby, nieumiejętność sformułowania komplementu. Jest jeszcze coś, co daje się zauważyć również i u kobiet. Otóż, aby prawić komplementy trzeba umieć również je przyjmować. Osoba niepewna siebie, z małym poczuciem własnej wartości, pozytywne uwagi na swój temat traktuje jak kłamstwo, chęć przypodobania się, zakłada, że nie są szczere. Naucz się słuchać komplementów, dziękować za nie jak za podanie cukru przy stole, a łatwiej Ci będzie wyrażać je w stosunku do innych.

Pamiętaj, że kiedy żona mówi na przykład o kłopotach w pracy, niekoniecznie potrzebuje Twoich rad i rozwiązania problemów łącznie z Twoim telefonem do jej szefa..! Jest osobą dorosłą, kompetentną w tym co robi i jeśli nie prosi o rady, nie dawaj ich. Prawdopodobnie oczekuje wsparcia, wyrażonego w czasie rozmowy. Wspieraj ją słowami, kiedy tylko się da. Zauważysz, że już nie denerwuje się, bo nie próbujesz narzucać się z rozwiązywaniem jej problemów.

A! Przytulenie również nie zaszkodzi :)

Jednym z czynników podtrzymujących uczucie między dwojgiem ludzi jest rozmowa. Dialog zaś wymaga uznania w drugiej osobie indywidualnej osobowości, mającej swoje prawa, osoby takiej samej jak my, równej nam, nie gorszej. Te gorzkie słowa kieruję głównie do mężczyzn, którzy z faktu innej konstrukcji psychicznej kobiety i tego, że po prostu różni się ona od mężczyzn wykuli teorię "kobieta jest kimś gorszym od faceta". I jeśli nawet nie mówią tego głośno, ich postępowanie dostarcza na to dowodów. Zastanówmy się, jak traktowane są kobiety, z jakim lekceważeniem, ironią, opryskliwością, chamstwem. Nie wspominam już o konsekwencjach takiej postawy w postaci fizycznego znęcania się...

"Żabciu!"
"Koteczku!"
"Myszko!"
"Prosiaczku!"
"Frędzelku!"

Z pewnością każdy z Was używa w stosunku do partnera różnych zdrobnień, niekoniecznie takich, jak przytoczone powyżej. W każdym związku wykształcają się pewne charakterystyczne tylko dla tej pary zwroty, wyrażenia, określenia. Jest to tak zwana mowa intymna. Z pewności również Ty jej używasz w sytuacjach prywatnych, kiedy nikt Was nie słyszy. Nie dotyczy ona, pomimo swojej nazwy, tylko i wyłącznie sfery intymnej. Z pewnością ubarwia rozmowy, pozwala nam inaczej, ciekawiej, mniej sztampowo wyrazić nasze uczucia. Upraszcza także porozumiewanie się, kiedy używamy skrótów myślowych znanych tylko małżeństwu lub tylko danej rodzinie. Pamiętaj jednak, że nie wszyscy ludzie lubią tego typu zwroty i nie muszą sobie życzyć, żebyś będąc w miejscu publicznym zwracał się do żony per:
"Moja Ty świnko!".

Musisz również uważać stosując w obecności innych mowę intymną w postaci skrótów myślowych. Może wtedy dojść do nieporozumień o przykrych konsekwencjach. Nikt bowiem nie wie, że zwrot:
"Ty tłuścioszku!"
oznacza dla Was komplement, a:
"Zlikwiduj broń biologiczną"
to prośba o wyniesienie śmieci :)

Kolejne zagadnienie, jakie chcę poruszyć w tym rozdziale, można by nazwać "To dlaczego nie powiedziałaś?!"

Zazwyczaj problem ten występuje w takiej oto konfiguracji: kobieta wyrzuca mężczyźnie, że znowu nie domyślił się czegoś dla niej bardzo oczywistego. Choć oczywiście może się zdarzyć, że to kobieta jest niezbyt domyślna, ale częściej zdarza się odwrotnie.

Otóż mężczyźni, ku rozpaczy kobiet, są tak skonstruowani, że bardzo często nie domyślają się, jakie są potrzeby ich małżonek. Żony co jakiś czas zbierają się na odwagę i wyrzucają nam, że znowu nie pamiętaliśmy, nie domyśliliśmy się, czego oczekiwała. Szczególnie dotyczy to sfery seksu, ale również zwykłych codziennych spraw. I chociaż powtarza się ten sam scenariusz bardzo często, faceci nieodmiennie odpowiadają pytaniem:
"Dlaczego mi tego nie powiedziałaś?!"

I tak zamyka się zaklęty krąg wzajemnych pretensji.
Drogie Panie, bądźcie mądrzejsze! Po prostu mówcie nam o rzeczach dla Was oczywistych. To złudzenie, że jeśli Was kochamy, to będziemy się domyślać, jakie macie potrzeby, czego od nas oczekujecie. To naprawdę nie jest nasza złośliwość. Tylko w swoim imieniu mogę zadeklarować, że będę się starał! Reszta panów po tych słowach też już wie, co ma robić.

Tik tak, tik tak...

Średnia długość życia kobiet i mężczyzn znacznie się różni. Kobiety z różnych względów żyją dłużej. Ale nie o tym chciałem. Mamy jedno życie, którego nie warto marnować. Nie warto więc czekać z powiedzeniem ani komplementu, ani zakomunikowaniem, że poczuliśmy się zranieni.

Magiczna chwila, w której znowu widzisz małżonkę jakby miała 19 lat, może się już nie przydarzyć. Powiedz o tym. Zdumiewające zachowanie Twojego męża, który wreszcie zachował się jak gentleman, może się nie powtórzyć. Pochwal go. Dzięki Waszym słowom jest szansa na replay :)

A co z mówieniem o tym, co nas boli? Tym bardziej nie ma na co czekać. Chyba że chcesz ochłonąć i poczekać, aż będziesz zdolny powiedzieć to, a nie wykrzyczeć. Pochwalam. Słowa i zachowania współmałżonka, które nas ranią, a których sobie nie wyjaśnicie, zostają w Was i kiedyś mogą być przyczyną jeszcze gorszego wybuchu złości czy nienawiści. Rozmawiajcie szczerze o wszystkim, a nie będziecie mieć żadnych ran, które można rozdrapywać przy okazji jakiejś sprzeczki. Wygadywanie komuś błędów, które zdarzyły się dwa lata temu, świadczy o braku szczerości. Jesteś szczery? To może o Twoim skrupulanctwie? Nie jesteś drobiazgowy. Hm. W takim razie nie posiadasz umiejętności przekazywania swoich myśli. Masz okazję to zmienić. Skoro wiesz, że ukrywanie przez długi czas uwag to błąd, to idź i nie grzesz więcej!

Trochę pedagogiki

Pedagogika to nauka o wychowaniu. Z tej dziedziny nauki pochodzi zalecenie, że jeśli już musimy oceniać i krytykować, to oceniajmy i krytykujmy konkretne zachowania, a nie całą osobę. Teza ta ma również zastosowanie w postępowaniu z ludźmi dorosłymi, a nie tylko dziećmi. Panie i panowie lubią "się przejechać" po drugiej połówce. Trudno to zmienić, ale nie rezygnuj. Jednak jeśli już naprawdę język Cię świerzbi, nie mów rzeczy w stylu:
"Jesteś marnym kierowcą, jak każda baba",
bo to nieprawda. Zwróć uwagę żonie na konkretny błąd w prowadzeniu samochodu. Podobnie panie, które lubią mówić:
"Jesteś leniem jak wszyscy faceci"
nie mają racji. Powiedz mężowi:
"Nie podoba mi się, że szesnasty raz proszę cię o wytrzepanie tego dywanu".

Odnoszę czasami wrażenie, że mężczyźni każde zdanie wypowiedziane przez kobietę, a dłuższe niż pięć słów uważają za gadulstwo. Z kolei kobiety mają do nich pretensje, jeśli o ważnej sprawie mężczyźni wypowiadają się w konwencji agentów CIA :)

Dla kobiet oznacza to brak zainteresowania problemem, a w najgorszym razie lekceważenie zarówno problemu, jak i ich samych. Odbiór rozmowy dwojga ludzi na ten sam temat, gdy kobieta mówi kilka zdań, a facet ledwie wymamrocze jedno, również zależy od płci. Kobiety oceniają lepiej kobietę ("widać autentyczne zainteresowanie problemem", "ona chce przezwyciężyć trudności", "on się tym nie zainteresował, to przykre") a mężczyźni skrytykują kobietę i chwalą mężczyznę.

Stop! To nie tak.

A teraz o uwagę proszę wszystkie Panie. Od dzisiaj nie będziecie miały powodów do narzekania na własnych mężów. Zdradzę Wam cudowną receptę na usprawnienie faceta!

Oczywiście przesadzam, ale nie dużo. Wiele kobiet skarży mi się, że o cokolwiek nie proszą swoich mężów, ci i tak zapominają o wszystkim albo przekręcają prośby i polecenia. Zamiast kupić fasolę, kupują groch. Zamiast przyprowadzić dziecko z przedszkola, wyprowadzają psa na spacer :) Pytają mnie o radę, co można z tym zrobić. Jak sprawić, żeby do faceta docierały ich prośby i żeby je spełniali. Zalecam oczywiście rozmowę na ten temat, choć wiem, że nie skutkuje na dłużej. A lekarstwo jest tanie: jeśli konkretne i wprost wyrażane prośby nie skutkują, zapisz mu wszystko na kartce. Tego potrzebują skrajne przypadki (takie jak ja...). Wręcz mu kartkę w odpowiednim momencie, poinformuj, po co to robisz, zwróć uwagę, że bez jego pomocy nic się nie uda i... odetchnij z ulgą. W większości przypadków działa. Na mnie tak, choć niekoniecznie przyspiesza to moje działania.

Myślę, że dobrym pomysłem jest wypracowanie w związku własnych zasad komunikowania się. Tak zwane "docieranie się" może przecież obejmować również ustalenia co do sposobów prowadzenia rozmów, porozumiewania się w ważnych sprawach, tego co Was denerwuje w stylu komunikowania się partnera, a co lubicie. Oszczędzicie sobie stresu, czasu, który przecież można wykorzystać na przyjemności. W miarę możliwości starajcie się wypracowywać zasady świadomie. Metoda prób i błędów jest kosztowna emocjonalnie i może prowadzić na komunikacyjne manowce.

Wiesz już, że mężczyźni nie lubią mówić o emocjach, stąd moja prośba: nie zmuszaj swojego lubego do tego (O! Rym! Częstochowski, ale zawsze :) Podaruj mu trochę luksusu i niech to on decyduje, kiedy chce o tym rozmawiać. W sytuacji podbramkowej, kiedy nie doczekasz się takiej rozmowy, powiedz mu, że jest to dla Ciebie ważne, zapytaj, czy jednak nie mógłby tego zrobić dla Ciebie. Powinno wystarczyć.

A jaki jest ostateczny cel porozumiewania się w związku? Tylko przekazywanie konkretnych informacji? Nie.

Rozmowa służąca tylko po to, by jakoś zorganizować życie w domu? Z pewnością nie.

Na to pytanie prawdopodobnie szybciej odpowiedzą jednak kobiety. Dla nich jest raczej oczywiste, że celem porozumiewania się z partnerem jest wsparcie drugiej osoby, zrozumienie, podtrzymanie na duchu, poczucie tych emocji, które przeżywa mąż czy żona (czyli empatia). Na tym buduje się intymny związek. Jest to jedna z cech odróżniających go od związków z innymi ludźmi, z którymi nie wchodzimy w aż tak intymne relacje.


Przemysław Pisula
Artykuł pochodzi z ebooka "Klucz do skutecznej komunikacji"

---

Łukasz Peta
Artykuł jest fragmentem ebooka "Forum dyskusyjne - przewodnik od A do Z"

Internetowe Wydawnictwo "Złote Myśli" www.zlotemysli.pl (Informacja dla Partnerów ZM: artykuł może być kopiowany, a wszystkie linki można zamieniać na linki Partnerskie!)


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Na dobry początek ciąży – kwas foliowy ...

Autorem artykułu jest Netkobiety



Pracujesz, studiujesz i zupełnie nie myślisz o macierzyństwie. Niestety, życie płata nam czasem figle i pełne jest, nie zawsze oczekiwanych w danym momencie, niespodzianek.

Pracujesz, studiujesz i zupełnie nie myślisz o macierzyństwie. Mamy na to czas – dobrze jest najpierw skończyć studia i edukację, znalezć dobrą pracę i rozpocząć karierę, kupić mieszkanie, zadbać o zdrowie i upewnić się czy nasz partner jest odpowiednim kandydatem na ojca naszego dziecka. Współczesne kobiety mają na ogół wszystko bardzo precyzyjnie zaplanowane. Niestety, życie płata nam czasem figle i pełne jest, nie zawsze oczekiwanych w danym momencie, niespodzianek.

Czasami bywa tak, że macierzyństwo i ciąża są dla nas bardzo dużym zaskoczeniem. Jak podają statystyki – większość ciąż w Polsce jest nieplanowana, a przyszłe mamy dowiadują się o tym, że są w ciąży na ogół dopiero około 4-6 tygodnia. Jest to o tyle niebezpieczne, że w tym okresie tak mózg jak i rdzeń kręgowy dziecka – są już ukształtowane. Z brakiem świadomości o tym, że jesteśmy w ciąży może więc wiązać się szereg niebezpieczeństw.

Jak nie dać się zaskoczyć ? Jak zminimalizować wszelkie ryzyko gdy zawiedzie nas antykoncepcja hormonalna lub naturalna ? Najlepiej dmuchać na zimne i zawczasu zaopatrzyć sie w kwas foliowy. Zażywanie kwasu foliowego pomaga bowiem uchronić przyszłe dziecko przed ciężkimi wadami wrodzonymi układu nerwowego, wadami cewy nerwowej ( wady cewy nerwowej: bezmózgowie czy rozszczep kręgosłupa powstają na samym początku ciąży – około 3 tygodnia ), a także przed wadami serca.

Dobrze wiedzieć, o tym, że chociaż kwas foliowy występuje w zielonych i pomarańczowych warzywach ( np. szpinak, sałata, brokuły, pomarańcze, banany, pomidory ) badania naukowe stwierdzają też, że kwas foliowy uzyskany z pożywnienia jest przyswajalny przez nasz organizm tylko w 50%. Kwas foliowy w tabletkach jest natomiast przyswajalny w 100 %.

Poza dobrym wpływem na rozwój dziecka, kwas foliowy wpływa też fantastycznie na zdrowie kobiety. Kwas foliowy poprawia nasz nastrój i pomaga uzyskać spokojny sen. Dodatkowo kwas foliowy uczestniczy w syntezie hormonów szczęścia – możemy więc zyskać dzięki jego suplementacji dobre samopoczucie i porcję pozytywnej energii i optymizmu na co dzień.

---

Vausti Veir Netkobiety - eksperckie forum dla kobiet


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 18 lutego 2011

Pasja i zdrowie

Autorem artykułu jest Teresa Maria Zalewska



"Jeśli zawsze robisz to, co zawsze robiłeś,
zawsze będziesz miał to, co zawsze miałeś ..."
Sokrates

„Dlaczego moje życie jest takie byle jakie?
Ciągle problemy, choroby, nieszczęścia. Jak ma być dobrze z moim zdrowiem, jeśli mój szef, żona, dzieci... wszyscy przeciwko mnie”?!?
Często słyszę podobne słowa i zastanawiam się, w jaki sposób uzmysłowić pacjentowi, że to on sam jest w znacznym stopniu odpowiedzialny za swoje doświadczenia, w tym za zjawisko choroby, które zmusiło go do odwiedzenia mojego gabinetu.

Z wieloma osobami niestety nie znajduję wspólnej płaszczyzny porozumienia w zakresie przyjęcia odpowiedzialności za dokonywane wybory, bowiem trudno lekarzowi w gabinecie wyczarować z myśli złoty środek, który przyniósłby ulgę w cierpieniu, lub powrót pełnej witalności. Zamiast tego pacjent otrzymuje (oczywiście poza medykamentami) wiedzę o konieczności zmiany trybu życia, zainteresowania się pomijanymi kwestiami dotyczącymi jego funkcjonowania na wielu różnych poziomach istnienia. No cóż? Zamiast złotego środka, praca nad zmianą nastawienia do siebie i otoczenia. Czy może być w tym jakaś atrakcja?

Życie to nie klinika, choć dokonuje się tu właśnie wielki proces uzdrowienia siebie. Z uwagi na fakt, iż każdy z nas zalicza inną lekcję, nie istnieje jedyna metoda, prowadząca do stanu pełnego zdrowia, który ja nazywam rozpoznaniem Siebie w doświadczeniu.
Jak dowiedzieć się czego potrzebujemy, skoro tak naprawdę w każdym momencie może być to coś zupełnie innego, niż nam się wydaje?

Czy rzeczywiście inny człowiek może za nas odczuć, co jest dla nas niezbędne?
Owszem. Po to mamy specjalistów, by docierać do użytecznej dla nas wiedzy i wspierać się o ich doświadczenie, lecz nie zastąpi to docierania do odpowiedzi tkwiącej w nas samych.

O intuicji napisano wiele, ale jak uświadamiają mi ciągle moi pacjenci, niestety podręcznik nie zastąpi praktycznego pokazania drogi. A bez praktyki, nie rozpoznajemy tego, co mamy w sobie najcenniejszego, co mogłoby nam posłużyć do zbudowania nowego doświadczenia dającego poczucie spełnienia i niosącego nas na fali tej pozytywnej energii do procesu samouzdrowienia na wielu poziomach. Myślę, że samo zjawisko kreacji z poziomu intuicji (pasja życiowa), jest najwspanialszą atrakcją i jednocześnie możliwością do pełnego zaspokojenia potrzeby wiedzy dotyczącej własnej tożsamości, a tym samym do pełnego uzdrowienia siebie.

" Jeśli zawsze robisz to, co zawsze robiłeś..."-
jakże aktualne są słowa wielkiego mędrca.

Zapraszam Państwa do wyruszenia w podróż do własnej mądrości, a jeśli komuś po drodze z nami (Centrum OBK " Vega") - z radością zapraszamy.
Teresa Maria Zalewska

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Alkohol+ciąża, czyli za zdrowie dzidziusia

Autorem artykułu jest Monika Szydziak



Przed Nami noc sylwestrowa.....Sprzedaż alkoholu w sklepach monopolowych zwiększa się z godziny na godzinę. Kupują go również kobiety, które w taką noc nie stronią często od jego spożycia. Tylko co, jeśli akurat są w ciąży??
Czy kobiety w ciąży piją alkohol? W ciągu ostatnich kilku miesięcy spotkałam 2 ciężarne kobiety, które własnie to robiły. Popularne jest stwierdzenie, że alkohol, a zwłaszcza piwo czy czerwone wino nie zaszkodzi kobiecie w ciąży, a wręcz przeciwnie—poprawi jej krążenie i wyjdzie jej na zdrowie. Okazuje się jednak, że wiele zaburzeń i uszkodzeń u noworodków jest wynikiem tego, że ich matki piły alkohol w czasie pierwszych 3 miesięcy ciąży. Zresztą chodzi tu o całą ciążę, gdyż mózg dziecka rozwija się przez całe 9 miesięcy. Każda ilość alkoholu, nawet lampka wina lub okazjonalnie wypity drink działa toksycznie na rozwijające się w łonie matki dziecko. Im większa ilość alkoholu, tym większe jest ryzyko poważnych uszkodzeń.

Alkohol obecnie, w potocznej świadomości nie jest trunkiem, który pije się tylko przy szczególnych okazjach towarzyskich, ale pełni rolę prawie normalnego napoju niezbędnego na co dzień. To przyczyna, dla której w Polsce rodzi się coraz więcej dzieci z tzw. syndromem FAS (Fetal Alcohol Syndrom). Nie można uznać, że istnieje „bezpieczna” dawka alkoholu, którą kobieta może wypić w czasie ciąży. Dzieci, których matki w czasie ciąży spożywały alkohol wykazują szereg zaburzeń rozwojowych, które określane są nazwą alkoholowy zespół płodowy. Jest on spowodowany tym, że alkohol przechodzący poprzez łożysko do krwi płodu przenika do tkanki mózgowej, którą silnie uszkadza. Najbardziej podstępne uszkodzenia spowodowane są okazjonalnym piciem alkoholu. Mają one wpływ na te obszary, które właśnie się rozwijają, powodując obumieranie komórek mózgowych, migrację komórek do niewłaściwych obszarów oraz tworzenie się niewłaściwych połączeń między neuronami.
Prowadzi to do zmian w budowie anatomicznej mózgu, jak i charakterystycznych zmian np. w wyglądzie twarzy. Dzieci te zdecydowanie gorzej się rozwijają i uczą oraz przejawiają bardzo duże zaburzenia zachowania..

Charakterystyczne objawy FAS to:

1. Zaburzenia funkcji ośrodkowego układu nerwowego, co przejawia się upośledzeniem rozwoju intelektualnego ( niski iloraz inteligencji) i psychicznego. Obserwuje się też słabą koordynację ruchów, impulsywność, problemy ze snem, złośliwość, drżenia mięśniowe, deficyt uwagi, pamięci.
2. Niedobór masy ciała i wzrostu- parametry te kształtują się poniżej norm dla wieku dziecka
3. Charakterystyczne cechy wyglądu twarzy, tzw. małogłowie, płaska, szeroka nasada nosa, wąska warga górna., małe, szeroko rozstawione oczy, duże lub źle ukształtowane uszy, opadające powieki
4. Inne nieprawidłowości to: zmniejszona ruchomość stawów, zaburzenia w budowie V palca ręki, żeber i kręgosłupa oraz nieprawidłowości dotyczące innych narządów i układów, szczególnie nerek i serca.

Stwierdzono, że 10-20 % przypadków łagodnego i umiarkowanego upośledzenia umysłowego u dzieci jest następstwem picia alkoholu przez matkę w czasie ciąży!!!
Na podstawie tych wszystkich informacji niezbicie wynika, że kobiety w ciąży, którym leży na sercu dobro swojego dziecka nie powinny w okresie ciąży w ogóle spożywać alkoholu !!. Jednak wiedza ta nie dotarła jeszcze do ogółu społeczeństwa.

Mam nadzieję, że mój artykuł uratuje chociaż kilkoro dzieci przed tą straszną chorobą, na którą przecież same nie mają najmniejszego wpływu. Mam nadzieję, że ciężarne kobiety po przeczytaniu tego zastanowią się, czy warto narażać życie i zdrowie własnego dziecka.

Pozdrawiam
Monika Szydziak

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co można robić w ciąży a czego nie powinno się robić!

Autorem artykułu jest Kasia Kożuchowska



Jedz to, nie jedz tego. Rób to, nie rób tego. Kobiety ciężarne są bombardowane z każdej strony tym co mogą, a czego nie, ale nie zrażajmy się i zachowajmy dystans do wszystkiego.
Jedz to, nie jedz tego. Rób to, nie rób tego. Kobiety ciężarne są bombardowane z każdej strony tym co mogą, a czego nie, ale nie zrażajmy się i zachowajmy dystans do wszystkiego.
Oto kilka pożytecznych rad na temat tego co wolno, a czego nie.
Co powinnaś robić:

* bierz witaminy każdego dnia- kobiety w ciąży potrzebują witamin i żelaza, na które zapotrzebowanie często jest większe niż spożywamy w naszej diecie
* codziennie należy również brać kwas foliowy- branie kwasu foliowego w odpowiednich ilościach daje szanse na urodzenie dziecka bez wad wrodzonych, np: bez rozszczepu warg itp.
* więcej znajdziesz http://www.poradnikmamy.pl/ciaza/co-mozna-robic-w-ciazy-a-czego-sie-nie-powinno-.html">tutaj


Czego nie powinnaś robić:


* nie jedz surowych ryb,jajek, sushi, kawioru
* nie używaj "chemii"- jeśli musisz użyć jakiś płyn np: do czyszczenia łazienki, załóż rękawiczki
* nie zmieniaj kotu piachu w kuwecie- styczność z kotem w ciąży nie jest bezpieczna ze względu na toksoplazmozę. Powiedz swojemu lekarzowi jeśli masz jakieś zwierzę
* nie kąp się w gorącej wodzie, nie bierz gorącego prysznica, nie chodź do sauny- może to być szkodliwe dla dziecka, wywołać krwawienie, a nawet poronienie
* więcej znajdziesz http://www.poradnikmamy.pl/ciaza/co-mozna-robic-w-ciazy-a-czego-sie-nie-powinno-.html">tutaj

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kobiety, kobiety potrzebują

Autorem artykułu jest Katarzyna Tokarczyk



Kiedyś do tej roli przygotowywano kobiety latami i z pokolenia na pokolenie w każdej rodzinie kobiety przekazywały sobie wiedzę, teraz nastały wg. mnie, wbrew pozorom ciężkie czasy dla tej roli. I jak kobieta nie daje sobie z czymś rady, potrzebuje pomocy to, gdzie jej powinna szukać?

Zanim zostałam mamą obłożyłam się książkami z wiedzą z zakresu.
Wszystkie koleżanki naokoło tak robiły, myślałam, że tak jest dobrze no i nie chciałam być gorsza. Wydawało się nawet, że nie sposób w ogóle zostać matką dopóki nie przerobi się tej sterty lektur.
Mój dobry, dużo starszy znajomy oświadczył kiedyś, że jego synowa jest w ciąży w związku z tym jest na zwolnieniu lekarskim, -bo dodał -ciąża jest w dzisiejszych czasach chorobą i niemal natychmiast po zajściu w nią, prawie wszystkim, szczególnie kobietom należy się zwolnienie.
Prawdopodobnie w związku z równouprawnieniem na zwolnienie mogą liczyć również ojcowie, którzy wyjątkowo źle znoszą ciążę.
-No tacy to mają czas na dokształt- pomyślałam i czytałam w wolnych chwilach, mając nadzieję, że w osiem miesięcy uda mi się przygotować do roli matki.

Kiedyś do tej roli przygotowywano kobiety latami i z pokolenia na pokolenie w każdej rodzinie kobiety przekazywały sobie wiedzę, teraz nastały wg. mnie, wbrew pozorom ciężkie czasy dla tej roli. I jak kobieta nie daje sobie z czymś rady, potrzebuje pomocy to, gdzie jej powinna szukać? W książkach? Gdzie szukać odpowiedzi na pytania dotyczące pełnienia w życiu tej roli, pytań których jest mnóstwo, trudno wszystkie przewidzieć?

Kiedyś kobietę, która została mamą otaczały inne kobiety, matka, babcie ciotki i sąsiadki, były blisko, kobiety sporo czasu spędzały ze sobą. Przyszła mama mogła korzystać z ich doświadczenia i tak zwanej życiowej mądrości. Te wszystkie sposoby na kolki, katarki, dziecięce humorki przekazywane z matki na córki. Przy okazji przekazywano z pokolenia na pokolenie rodzinne historie związane z przyjściem na świat przodków naszego dziecka, związane z tym opowieści, anegdoty. Tak zacieśnia się rodzinna więź, z tych historii zbudować możemy zrozumienie dla zachowań naszych dzieci, ukoić lęki, wzbudzić czujność w odpowiednim momencie.

Teraz nawet jak mama czy teściowa są, to albo za blisko i wtrącają się ciągle i we wszystko, albo są z tych nowoczesnych i przeżywają kolejną młodość. Te ostatnie biegają na walking, aerobik, basen albo jogę, potrafią się nawet zakochać. Zresztą co by nie robiły pożytek z nich niewielki, bo wiecznie są zajęte swoim życiem. Nowoczesne babcie chcą żyć swoim życiem, nowoczesne mamy chcą być samodzielne i niezależne.

Tymczasem kobiety, kobietom są potrzebne, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy . I nie sposób poradzić sobie korzystając tylko z książek. Informacje o opiece i wychowywaniu dzieci można znaleźć w szkołach rodzenia, książkach, telewizji i w internecie.
Nie przypadkiem trafiłam na telewizyjny program pt. NIANIA, czy on ma zastąpić bliskie tj. życzliwe kobiety towarzyszące młodej mamie w trudnych chwilach, wypełnić pustkę, kiedy młoda mama czuje się samotna ze swoimi problemami? Trudno mi uwierzyć, że ten program to dobry pomysł,ale może mój brak wiary wynika z wyobrażeń, które nie idą z duchem czasu.
Brytyjski pierwowzór NIANI, nazywany jest instytucją kreującą modę na...bardziej przemyślane wychowanie. Jest niekwestionowaną gwiazdą, telewizyjny program reality show z jej udziałem, hitem, a książka “Supermanny:How to Get the Best from Your Children” przez siedemnaście tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów “ New York Times” z czego większość czasu na pierwszym miejscu. Okazało się, że wychowywanie dzieci może być fascynującym tematem, przyniósł Jo Frost międzynarodową sławę. To napewno świetny biznes, z którego jest niezła kasa, może między innymi dlatego, że tego, jeszcze nie było.
Szkoda, że my w Polsce nie realizujemy własnych pomysłów. Pewnie taniej i wygodniej jest kupić i wykorzystać pomysły, które odniosły sukces na zachodzie, ale ja jestem przeciw takiej formie pomocy i publicznemu jej pokazywaniu.
“Nasza” NIANIA nie jest niestety nawet oryginalna, wzorem brytyjskiej wydała poradnik dla rodziców p.t. „I Ty możesz mieć Super Dziecko”. Ja nie chce mieć super tylko normalne dziecko i poradnika nie kupię, wolę się poradzić mamy albo starszej sąsiadki, one przynajmniej znają moje dziecko osobiście.

Omijając moje własne, złe wrażenia, to podobno teraz w niektórych polskich domach straszy się dzieci telewizyjną NIANIĄ, tak jak kiedyś straszyło się dziadem, albo czarną wołgą. Teraz, kiedy dziecko jest niegrzeczne, nie do wytrzymania, rodzice sobie nie radzą, chwytają za telefon i mówią " Jak się nie uspokoisz, nie zrobisz o co proszę to... zadzwonię to telewizji po NIANIĘ. Niezłe,niezłe, niezły pomysł na osiągnięcie celu tzn. świętego spokoju, ciut chyba nawet lepszy od zaklejania dzieckom buziek taśmą klejącą z jednoczesnym przyklejeniem taśmą do krzesełka. Co robiła jedna zagraniczna przedszkolanka, a dzieciaki to wygadały, wiadomość poszła w świat i dotarła między innymi do nas. Sama sobie winna, po co im te dzioby w ogóle odklejała.
Kiedyś za karę dzieci klęczały na grochu, a w nagrodę podobno, codziennie dostawały łyżkę tranu i nigdy informacja o tym nie ukazała się w mediach. Do dziś chyba nie ustalono co było dobre, a co złe. Faktem jest, że niektórzy uczestnicy tych praktyk, dziś więcej niż dorośli wspominają jako traumatyczne przeżycie z tranem, przy którym klęczenie na grochu to był po prostu pikuś.
Jak dzieci będą wspominały telewizyjną NIANIĘ? Pożyjemy to się dowiemy.


---

KaT - Katarzyna Tokarczyk
Na szlaku życia.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Choroby kobiece

Autorem artykułu jest Li Li



Zapalenie pochwy może mieć swoją przyczynę w zakażeniu drożdżakami. Zazwyczaj grzybica pochwy spowodowana jest przez grzyby zwane Candida albicans. Każda kobieta powinna szczególnie dbać o swoją higienę intymną, by unikać tak przykrych dolegliwości.

Zakażenie pochwy wywołane przez Candida Albicans może mieć charakter przewlekły i nawracający. Prawie każda kobieta przynajmniej raz w ciągu swojego życia dozna zakażenia drożdżakami. Niestety stresujący styl życia, a także niewłaściwe nawyki, takie jak noszenie obcisłej sztucznej bielizny, współdzielenie ręczników, przyborów higienicznych itp. może prowadzić do zwiększonego ryzyka wystąpienia tego przykrego schorzenia.

Korzystnym środowiskiem dla rozwoju grzyba jest wysokie stężenie cukru we krwi – u kobiet chorujących na cukrzycę grzybica pochwy jest częstą dolegliwością. Duże ryzyko grzybicy jest też u kobiet otyłych, cierpiących na niedobory żelaza, leczących się sterydami, stosujących hormonalną antykoncepcję. Objawem grzybicy jest świąd i pieczenie, a także upławy.

Grzybica może powodować ból podczas oddawania moczu oraz stosunku seksualnego. W ok. 5 % przypadków, możliwe jest, że zapalenie grzybicze będzie powracać nawet 4 razy do roku. Po zaobserwowaniu objawów należy możliwie szybko udać się do ginekologa, który powinien zdiagnozować chorobę oraz, jeśli stwierdzi, że to rzeczywiście grzybica, przepisać maści o działaniu miejscowym oraz tabletki doustne. Taka kuracja wspomagana przez właściwą higienę intymną powinna w ciągu kilku dni wyniszczyć drożdżaki. Warto wiedzieć, że niektóre inne schorzenia sprzyjają pojawieniu się grzybicy. Jest to np. wspomniana cukrzyca, ale także suchość pochwy, która sprawia, że łatwiej o wszelkiego rodzaju otarcia i podrażnienia nabłonka, w które może się wdać zakażenie. Grzybica pochwy zazwyczaj ma przebieg łagodny. Nie powoduje też groźnych powikłań zdrowotnych.

---

Zobacz także:
- suknie wieczorowe
- rejsy Grecja
- odkurzacz centralny


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Bądź Wolna Finansowo odc. 6 - Zmiana myślenia

Autorem artykułu jest $prytna Kobieta



Czego uczymy się ze stereotypu Księżniczki? Że wystarczy być piękną i powabną oraz posiadać bogatego tatusia a mężczyźni będą drzwiami i oknami smoki zabijać i pokonywać różne wysublimowane trudności, żeby nas zdobyć.

SprytnaKobieta6„Królewna Śnieżka"
Narrator:
W dalekim zamku z trzema wieżami mieszkała śliczna królewna. Ponieważ była piękna jak płatek białej róży nazywano ją Śnieżką. Królewnę Śnieżkę kochali wszyscy, i ludzie, i zwierzęta. Ale znalazł się ktoś kto nie kochał królewny. Była to zła królowa, która codziennie rano brała swe złote zwierciadełko i pytała:

Królowa:
Lustereczko moje pytam cię codziennie, czy jest ktoś na świecie piękniejszy ode mnie?

Narrator:
Lustereczko przez wiele lat odpowiadało, że to królowa jest najpiękniejsza. Pewnego dnia powiedziało:

Lustereczko:
Królowo, jesteś piękna jak gwiazda na niebie, ale Śnieżka tysiąc razy piękniejsza od ciebie.

Miłe złego początki...

Wszyscy znamy Królewnę Śnieżkę i niejedna z nas jako mała dziewczynka wcielała się w tą rolę i czekała na pięknego Księcia, który przyjechawszy na białym koniu całował i budził do życia.
Wszyscy kochamy bajki, które przenoszą nas w czasie do innego, ciekawszego świata, gdzie wszystko jest prostsze, gdzie dobro zwycięża zło i gdzie wszystko dobrze się kończy 'życiem długim i szczęśliwym'.
Natomiast z perspektywy dorosłego człowieka, czy raczej dorosłej kobiety nie mogę wyjść ze zdziwienia jak ogromną ilością stereotypów i ograniczających przekonań nadziane są z pozoru niewinne bajeczki. Umysł dziecka chłonie ogromne ilości informacji, a jeżeli przestawione są one w symboliczny i uproszczony sposób to gwarantuje to permanentne zaprogramowanie na całe życie. Głównie podświadomy umysł podatny jest na rejestrowanie przekonań i stereotypów, które filtrują naszą dorosłą rzeczywistość i tworzą nasze życie. I mimo tego, że na poziomie świadomego umysłu wiemy, że to tylko bajka i racjonalizujemy, to niestety na poziomie podświadomości jesteśmy zaprogramowane na bierność i finansową porażkę.

Przekonanie to nic innego jak wielokrotnie powtarzana przez otoczenie myśl, hasło, które dzięki swojej powtarzalności i mnogości przyjmujemy do swojego systemu postrzegania świata i filtrowania rzeczywistości.
W Królewnie Śnieżce jesteśmy najpiękniejsze na świecie i czekamy na Księcia, który nas uratuje. Same uratować się nie możemy, bo śpimy (bardziej pasywnie już nie można). W Śpiącej Królewnie jesteśmy córeczką bogatych rodziców, mieszkamy w wypasionym zamku i znowu śpimy czekając na Rycerza, który za swoją dzielną postawę i wykonanie przecinki w krzakach róż dostaje naszą rękę i nogę oraz połowę wypasionego królestwa (zwrot z inwestycji duży). W Kocie w Butach znowu jesteśmy Królewną, która ma bogatego tatusia i leci na wylansowanego przez kota Młynarczyka. Normalnie byśmy na niego nie spojrzały, choć pracowity i dobry chłopina, ale skoro wszedł podstępem w nielegalne posiadanie majątku jest już godny naszej uwagi. Czego uczymy się ze stereotypu Królewny czy też Księżniczki? Że wystarczy być piękną i powabną oraz posiadać bogatego tatusia a mężczyźni będą drzwiami i oknami smoki zabijać i pokonywać różne wysublimowane trudności żeby nas zdobyć.
W Królewnie na Ziarnku Grochu mamy permanentnego focha i postawę wielce roszczeniową do świata, bo to konstytuuje bycie Księżniczką.
W Kopciuszku jesteśmy biedne, umorusane, ale pracowite i dobre oraz obowiązkowo mamy niską samooceną i zerową motywacją do zmiany. Na szczęście mamy matkę chrzestną, która pomaga nam w metamorfozie i po lekkiej stylizacji poznajemy Księcia, który nie patrząc na różnice klasowe postanawia się z nami ożenić, co nam zapewnia 'high life' do końca naszych dni. Znowu absolutna bierność i oportunizm.
Po ślubie Księżniczki stają się Królowymi, które są dobre i mądre i żyją w absolutnej symbiozie ze swoimi Królami, broń Boże z nimi nie rywalizując, ale taktownie przytakując. Jesteśmy dobre, mądre i zrównoważone. Wychowujemy Królowi dzieci i do zarządzania królestwem się nie mieszamy.
Kolejnym ciekawym stereotypem jest stereotyp ofiary - godnym przykładem jest Czerwony Kapturek, który jest naiwny i nieposłuszny i który swoim zachowaniem prowokuje napastnika - Wilka, ale i tak wszystko dobrze się kończy, bo przecież jest dzielny Myśliwy.
Natomiast stereotyp mężczyzny w bajkach to w większości przypadków dzielny i aktywny Rycerz, który pokona wszystkie przeszkody aby dojść do celu. Zawsze zwycięża, zdobywa i jest honorowy, wierny i godny zaufania. Jest jeszcze Książe lubiący łatwe życie i pieniądze, często zachłanny na posag Królewny, choć potrafi też piękną acz biedną przygruchać. Później Książe staje się Królem, dobrym i sprawiedliwym, żyjącym w monogamii ze swoją Królową, zarządzającym królestwem i dbającym o swoich podwładnych. Jak się Królowi urodzi córka, to staje się ona jego oczkiem w głowie, dba o nią, rozpieszcza i stara się wydać za mąż jak najlepiej.
Ewentualnie jest jeszcze Młynarczyk, czy Szewczyk z pospólstwa, który swoją pracowitością, zaradnością, sprytem i zręcznością potrafi sobie zapewnić dobrobyt poprzez zabicie jakiegoś smoka lub złego czarownika.

Przekonania - kajdany czy skrzydła?

Wszystkie te bajki wrzucają do naszej podświadomości ograniczające przekonania 'że trzeba być piękną żeby zasłużyć na uwagę Księcia czy Rycerza', 'że wystarczy istnieć, żeby zostać szczęśliwą' i 'że bycie wybraną tudzież zdobytą jest prawdziwym zaszczytem'.

Oprócz ograniczających przekonań w bajkach jako małe dziewczynki jesteśmy bombardowane ograniczającymi przekonaniami z najbliższego otoczenia. Od takich pozornie niegroźnych 'a to tego czy tamtego nie wypada dziewczynce', po mega szkodliwe 'siedź w kącie, a znajdą cię' czy 'na studiach trzeba znaleźć męża'.

Za każdym razem, kiedy słyszę jakieś ograniczające przekonanie zastanawiam się jaki benefit/korzyść płynie z takiego sposobu myślenia dla osoby je posiadającej. Bo zawsze jakiś/jakaś jest! I najlepsze jest to, że jak się przyjrzeć dokładniej tym przekonaniom, które wymieniłam wcześniej, to jest to nic innego jak znalezienie łatwej wymówki, żeby nie działać, nie rozwijać się, nie zarabiać, nie odpowiadać za nic itp. Jednym słowem zrzucanie odpowiedzialności za swoje życie i usprawiedliwianie swoich słabości. Psycholodzy nazywają takie osoby 'zewnątrzsterowalnymi'.

I nie dość, że już jako dziewczynki mamy większą ilość ograniczających przekonań do zwalczenia, to jeszcze w dorosłym życiu zewsząd atakowane jesteśmy przez ograniczające przekonania dotyczące pieniędzy i bogactwa, które szkodzą wszystkim. Sztandarowe w Polsce to 'pieniądze szczęścia nie dają', 'trzeba wybierać: albo być, albo mieć', 'pierwszy milion trzeba ukraść', 'Bogaci to byłe komuchy i esbeki', 'żeby być bogatym, trzeba mieć znajomości i układy' itp. Godnym uwagi jest to, że hasła te wygłaszane są przez osoby biedne i pomagają usprawiedliwiać kiepską sytuacje i brak zaradności życiowej.

Bogactwo umysłu tworzy bogactwo...

Gdyby zapytać bogatych o bogactwo to powiedzą, że pieniądze dają radość i szczęście, choć oczywiście nie kupi się za nie wszystkiego. Że wcale nie mieli znajomości, czy nie byli komuchami i niczego nie ukradli i że można zarówno mieć jak i być i to nawet BYĆ w szerszym wymiarze, bo pieniądze umożliwiają rozwój ciała, umysłu i ducha, pozwalając na działalność filantropijną, charytatywną , rozwój osobisty i na doświadczenie pełni życia. Jesteśmy stworzeni do życia w dostatku w każdej dziedzinie, bo to gwarantuje rozwój we wszystkich trzech wymiarach.
Czego mi bardzo brakuje w polskim społeczeństwie, to spontanicznego podziwu sukcesu, bogactwa, rozmachu, pomysłu czy inicjatywy. Często zamiast tego pojawia się zawiść, zazdrość, lekceważenie czy umniejszanie. Następną reakcją jest zablokowanie się na jakąkolwiek współpracę lub pomoc osobie, która odniosła sukces. Gdyby ktokolwiek inny poprosił nas o pomoc, to byśmy chętnie i owszem, ale w tym wypadku to albo 'się nie da, nie możemy', albo 'to będzie kosztować tyle i tyle', albo 'a co ja z tego będę miał/miała'.
Jest to po prostu smutne i ... nierozwojowe. Za każdym razem, kiedy widzimy sukces - pochwalmy go w duchu. Bądźmy wdzięczni, że komuś się udało, że ktoś pokazał, że można i zainspirował wielu innych ludzi. Życzmy mu kolejnych sukcesów w przyszłości i uczmy się bo taka postawa jest bardziej produktywna od zawiści, negacji i zazdrości.

Bycie bogatym i niezależnym finansowo wymaga zmiany sposobu myślenia - przede wszystkim. Bez względu na podejmowane przez nas działania, jeżeli nasze głęboko zakorzenione, ograniczające przekonania nie zostaną zmienione, to nie osiągniemy pozytywnych efektów. Dlaczego? Ponieważ nasz podświadomy umysł będzie sabotował nasze świadome działania i będzie odfiltrowywał z naszej rzeczywistości szanse i okazje do pozytywnej zmiany.

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo nasza podświadomość kieruje naszym życiem do momentu uczestniczenia na ochotnika w hipnozie na pewnym szkoleniu. Prowadzący wprowadził mnie w hipnozę i podał kilka sugestii do mojej podświadomości, które mój świadomy umysł wyśmiał pod nosem, po czym nie mogłam wyjść ze zdumienia, że moja ręka uniosła się pomimo mojej woli. Byłam zaskoczona, że nie mogę wypowiedzieć liczby 3 czy też nie mogę wydukać swojego nazwiska. Na poziomie świadomym zdawałam sobie sprawę z absurdalności tego zjawiska, jednak nie potrafiłam odblokować ośrodka mowy w mózgu, choć dobrze wiedziałam jak się nazywam i potrafiłam to powiedzieć do siebie w myśli, ale nie na zewnątrz. W tym momencie dotarło do mnie, że to nie ja jestem pilotem tego samolotu. A jeszcze gorsze jest zdanie sobie sprawy z tego, że tak naprawdę nie znamy naszego pilota!

Poznanie wartości, które wyznaje nasz podświadomy umysł jest zadaniem fascynującym i zmieniającym życie. Dosłownie, bo poprzez eliminacje ograniczających przekonań i wprowadzenie nowych możemy zacząć świadomie żyć i poprawiać jakość swojego życia. I to tak naprawdę jest rozwój osobisty przez duże R.O.

Wiele książek o bogaceniu się, zarządzaniu bogactwem, niezależności finansowej jest oparta na jednym prostym prawie - prawie przyciągania (czyli 'law of attraction'). Chyba najstarszą książką (wydaną w 1910 roku) na ten temat jest „The Science of Getting Rich" Wallace D. Wattles'a (polskie tłumaczenie 'Nauka jak zostać bogatym'). W ostatnim czasie ogromną popularność zdobyła zainspirowana teorią Wattles'a książka i film 'The Secret' Rhondy Byrne (polskie tłumaczenie 'Sekret'). Mamy też wiedzę jakoby ze 'źródła' od Abrahama czyli Esther i Jerry Hicks'ów, którzy o prawie przyciągania opowiadają poprzez medium jakim jest Esther. Pomijając lekki hokus pokus związany z pozaziemskością Abrahama, to ich książki dobrze się czyta i mają wiele sensownych rzeczy do przekazania. Od teorii i praw prawie że fizycznych przechodzimy do duchowości i wiary. Założenia prawa przyciągania obecne są we wszystkich religiach w mniejszym lub większym stopniu i lepiej lub gorzej udostępnione ludziom. Ostatnio zainteresowałam się huną i buddyzmem i jestem zafascynowana odkrywaniem podobieństw, logicznych prezentacji i dowodów na to, że to tylko my tworzymy nasze życie, że to co się nam przydarza jest manifestacją naszych myśli i stanu emocjonalnego.
Cała masa poradników, od Roberta Kiyosakiego, Harv T. Eckera, Jacka Canfielda, Joe Vitale i Anthonego Robbinsa oparta jest na prawie przyciągania. Warto czytać biografie i poradniki, żeby poznać przykłady zastosowania prawa przyciągania w praktyce i czerpać inspirację.

W wielkim skrócie założenia teorii bogacenia się wg. Wallace D. Wattles'a są następujące (trzeba pamiętać, że napisane to zostało sto lat temu, przed rozwojem fizyki kwantowej etc. I tłumaczę ze staro-angielskiego):

Świat stworzony jest z substancji myślowej ('thinking stuff') z której wszystkie rzeczy są stworzone, która to substancja przenika, wnika i wypełnia przestrzenie wszechświata. (Inni nazywają to energią, wibracją, falą etc.). Myśl ma moc stwórczą. Osoba potrafiąca stworzyć rzeczy w swoim umyśle wpływa tym samym na substancję wszechświata, a ta z kolei potrafi stworzyć ją w świecie rzeczywistym. Aby tego dokonać osoba ta musi przestać myśleć w kategoriach współzawodnictwa, a zacząć myśleć w kategoriach tworzenia (wartości dodanej). Musi stworzyć w umyśle jasny obraz tego co chce, znając cel, który ta rzecz pozwoli mu osiągnąć i posiadać niezachwianą wiarę, że otrzyma to co zostało wymyślone. Uwierzenie, że już się otrzymało to co zostało wymyślone i wdzięczność za to pozwala na szybsze zmaterializowanie się naszych pragnień. Wiara rodzi się z odczuwanej wdzięczności. Obraz w naszym umyśle powinien być żywy, to znaczy musimy dokładnie zobaczyć nasze pragnienie, usłyszeć, poczuć fizycznie naszymi zmysłami i odczuć emocje, które normalnie poczulibyśmy gdyby zostało ono już zmaterializowane.Gdy już mamy jasną wizję, trzeba zacząć zachowywać się w określony sposób, aby otrzymać to co zostało wymyślone. I trzeba działać w danej chwili z właściwą efektywnością mając na uwadze swoją wizję. (Zachowanie w określony sposób opisane jest w szczegółach w książce).


Proste? Generalnie bardzo. Tylko przyjmując te założenia przejmujemy odpowiedzialność za swoje życie i jednocześnie musimy uznać, że to, jak ono wygląda w tej chwili jest bezpośrednim rezultatem tego co do tej pory stworzyliśmy w naszych umysłach przy udziale naszych przekonań. I tego, że nie prosimy o wystarczająco dużo! (aby znaleźć jakiegoś męża, aby przeżyć od pierwszego do pierwszego, aby wyjechać raz do roku na wakacje, aby mieć mieszkanie i jakiś samochód). Jak tylko zaczynamy się rozpędzać w swoich marzeniach bycia bogatym, to zaraz jakiś wewnętrzny głos nam mówi, że to są 'marzenia ściętej głowy', 'nie dla psa kiełbasa' i tym podobne bzdury. Sami siebie ograniczamy. Trzeba ten program w głowie po prostu wyłączyć a włączyć oprogramowanie 'high life' i 'wolność finansowa' :).

Dla opornych proponuję dla inspiracji obejrzeć sobie w Internecie jakiś oferty nieruchomości w Hollywood, luksusowe samochody, oferty wakacji na Bora-Bora i co tam jeszcze kogo kręci. Dobrze jest też poczytać biografie milionerów. Szczególnie polecam: Oprah Winfrey, Anita Roddick, Martha Stewart, Warren Edward Buffett, Richard Branson. Można się zdziwić, z jakiego poziomu startowali i zauważyć ewidentne podobieństwa, takie jak np. sposób myślenia.

Dlatego przede wszystkim, aby być wolną finansowo trzeba sobie to najpierw wyobrazić. A ten proces dzieje się w Twojej głowie. Co Cię powstrzymuje, żeby zacząć już teraz?
Weź kartkę papieru i zacznij od słów: „Jestem wdzięczna za to, że .... (Tu wpisz to co chcesz mieć, tak jakby to już było częścią Twojego życia i faktem dokonanym np.: jestem kochana, żyję w dostatku, mam to i to, pieniądze płyną do mnie nieustająco w zwiększających się kwotach, mam X mln PLN na koncie etc.). Opisz to jak najdokładniej, ze szczegółami na poziomie koloru, modelu, lokalizacji geograficznej itd. Im bardziej szczegółowo tym lepiej. Poczuj się tak, jakbyś to już miała i była za to wszystko bardzo wdzięczna. Poczuj się dobrze :) Baw się dobrze :). Czytaj tą kartkę codziennie, noś ją przy sobie i gdy tylko masz chwilę wprowadzaj się w ten fajny stan. Gwarantuję Ci, że Twoje postrzeganie świata zmieni się.... I że rozpoczynając opowiadanie swojej odmiennej historii zaczniesz zmieniać swoje życie.

$prytna Kobieta

W następnym odcinku:
Własne biznesy - obalamy mity...

---

$prytna Kobieta dla http://www.nowamatkapolka.pl/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Bądź Wolna Finansowo odc. 5 - Optymalizacja status quo czyli finanse pod obcasem

Autorem artykułu jest $prytna Kobieta



"Optymalizacja status quo. Grupowanie czyli konsolidacja, kasacja i wirtualizacja - czyli finanse pod obcasem :)"

"Doradca finansowy" po polsku, to człowiek z fajną, złotą wpinką w klapie marynarki, który twierdzi, że jego usługi są darmowe dla klienta...

SprytnaKobieta5Optymalizacja finansów osobistych.

Zakładam, droga kandydatko na kobietę finansowo niezależną, że wiesz już mniej więcej, ile pieniędzy wystarczy na pokrycie Twoich wydatków miesięcznych. Czyli wiesz, ile przychodu pasywnego muszą wygenerować Twoje aktywa, abyś mogła spokojnie patrzeć na rachunki i nie martwić się o jutro ze swojego domku na wsi czy też apartamentu w Rio.

W tak zwanym praniu wychodzi, że człowiek, który aspiruje do wolności finansowej, bardzo chciałby móc orzec jak najszybciej, że osiągnął już ten magiczny próg i zaniża wystarczającą mu do życia kwotę. W praktyce wygląda to tak, że można teoretycznie żyjąc o chlebie i wodzie w jakiejś jaskini twierdzić, że jesteśmy wolne finansowo, bo wygenerowałyśmy 200 pln z odsetek na koncie i jest high life :). Ale chyba nie o to chodzi.
Zakładamy więc, że chcemy zachować przynajmniej taki standard życia jak dotychczas lub go polepszyć i nadal być finansowo niezależne.

Nie zaszkodzi natomiast przyjrzeć się krytycznym okiem i zobaczyć co można zoptymalizować, czyli zaoszczędzić na poczet przyszłych inwestycji :) Bo miło jest mieć jakieś środki na rozpoczęcie, choć nie jest to warunek konieczny.
Nie jestem zwolennikiem oglądania każdej złotówki przed jej wydaniem, ani nie jestem z Poznania tudzież Krakowa :) a tym bardziej ze Szkocji. Natomiast nie lubię, gdy mnie jawnie dostawcy robią w konia i wykorzystują mój brak orientacji w ofertach konkurencji.

Dlatego też raz na jakiś czas warto jest rozejrzeć się i zweryfikować o ile taniej za to samo byłoby u innego operatora telefonicznego, dostawcy kablówki czy Internetu. Czasami nawet nie trzeba niczego zmieniać, bo gdy obecny dostawca zostanie poinformowany o chęci wymiany na lepszy model chętnie zmieni warunki umowy na korzystniejsze dla nas.
Być może w skali miesiąca będzie to kilkadziesiąt złotych, ale w skali roku kwoty robią się już trzycyfrowe lub czterocyfrowe i zaczyna być szkoda.
Czasami można zweryfikować czy rzeczywiście to co mamy w umowie nadal spełnia nasze oczekiwania i czy aby przypadkiem nie płacimy za coś czego po prostu nie używamy. Zmiana zakresu umowy jest też możliwa.

Chyba największe oszczędności można jednak uzyskać poprzez przyjrzenie się dokładniej swoim największym wydatkom, takim jak kredyty mieszkaniowe, karty kredytowe, raty za wyposażenie domu itp. Banki to też ludzie i można renegocjować umowy. Można skonsolidować kredyty i pożyczki w jedno i można też zmienić bank na taki, który da nam lepsze warunki i tyle. Ślubu z bankiem nie bierzemy. Powiedziałabym raczej aby krytycznym okiem przyjrzeć się swojemu związkowi z bankiem i dać mu do zrozumienia, że miesiąc miodowy się skończył.

Trzeba natomiast dobrze wyliczyć czy nam się taka konsolidacja opłaca, bo szlag mnie trafia jak słyszę reklamy banków w stylu 'niska rata' (w domyśle „tak, ale przez 100 następnych lat, płacona jeszcze przez Twoje dzieci i wnuki"). Za tym kryje się ogromny całkowity koszt kredytu!

Kolejnym kitem są jakieś 'premie za lojalność albo regularne spłacanie kredytu'. Ten, kto to wymyślił po prostu jest mistrzem manipulacji. Kto za to płaci? Pan? Pani? Wszyscy płacimy? Społeczeństwo? Bo na pewno nie bank! Oczywiście, że my za to zapłacimy pod przykrywką wyższego oprocentowania kredytu lub prowizji banku za jego udzielenie i gdybyśmy byli na tyle mądrzy i znaleźli korzystniejszy kredyt, to byśmy sobie sami tą premię wręczyli nie czekając na łaskę banku!

Jeżeli nie wierzycie swojej ocenie, to możecie skorzystać z pomocy 'doradcy finansowego', ale też bardzo uważnie! Oni też dostają prowizję - i kto za to płaci? ... No, szybko się uczycie! :) Ja swoje decyzje konsultuje z trzema czy czterema 'doradcami' na prowizji i weryfikuje ich lotne pomysły u źródła, czyli bezpośrednio w danym banku. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby bank mi dał bezpośrednio gorszą ofertę niż pośrednik.

A wabiki pod tytułem 'załatwiamy za Ciebie formalności' to już po prostu czyste straszenie i wprowadzanie klienta w błąd, jakoby tych formalności było tak bardzo dużo. I tak i tak musimy donieść pewne dokumenty (pośrednik ich sobie nie wyprodukuje), a co za różnica, czy dostarczymy je do banku czy do pośrednika. Kiedyś nawet zdarzyło mi się, że pośrednik chciał więcej dokumentów niż sam bank. Chyba próbował tym uzasadnić swoją wartość dodaną dla banku, bo klientowi na pewno to nie służyło.

Temat 'doradców finansowych' w Polce budzi we mnie zresztą regularną niechęć i postanowiłam przy tej okazji przelać na papier, co mi na sercu w tym temacie leży.

Doradca Finansowy czy Sprzedawca Produktów Finansowych?

Na niewiedzy finansowej narodu polskiego wyrosły firmy które szczycą się posiadaniem 'doradców finansowych'. Co ciekawe, jest to fenomen naszego kraju, bo mieszkając za granicą przez kilka lat nie zauważyłam takich tworów. Ze zdumienia nie mogę wyjść, że ludzie nadal wierzą w darmowe usługi doradztwa finansowego.

Jak to wygląda w świecie?

Doradca finansowy na zachodzie to człowiek, któremu my jako klient oficjalnie płacimy za doradztwo. Często dostaje on, oprócz wynagrodzenia bazowego, prowizję od zysku wygenerowanego dla swojego klienta (czyli dla nas) dzięki swoim trafnym poradom, lub procent od wartości wszystkich aktywów, którymi doradca pomaga zarządzać.
I to jest marchewka, która powoduje, że doradcy finansowemu zależy na tym, abyśmy na podstawie jego porad podejmowali dobre i rentowne decyzje, zarabiali na nich i mnożyli swój majątek.
Na zachodzie funkcjonują instytucje, które certyfikują doradców finansowych np. FINRA (The Financial Industry Regulatory Authority). Certyfikat uzyskuje się po zdaniu 7 egzaminów z zakresu finansów i nie każdy może do nich podejść - trzeba zostać 'zasponsorowanym' przez swojego pracodawcę, należącego do grupy firm członkowskich FINRA.

A u nas prawie jak na świecie... przy czym prawie robi naprawdę dużą różnicę...

W Polsce 'doradcą finansowym' może zostać każdy. Nie regulują tego zawodu żadne przepisy prawa. Do jego uprawiania nie jest potrzebny żaden certyfikat ani nawet odpowiednie wykształcenie czy licencja. Wprawdzie Komisja Nadzoru Finansowego czujnie przygląda się tym praktykom i nawet podobno postanowiła uregulować sprawę 'doradców' poprzez wprowadzenie specjalnych egzaminów i certyfikatów, ale na razie nie ma konkretnych efektów.

Póki co, 'doradca finansowy' po polsku, to człowiek z fajną, złotą wpinką w klapie marynarki, który twierdzi, że jego usługi są darmowe dla klienta, bo to instytucje finansowe z którymi on współpracuje za to płacą.

O Matko Boska! A te instytucje finansowe to organizacje charytatywne, które lubią dofinansowywać swoich klientów bo mają bardzo dużo pieniędzy nadrukowanych i nie mają co z nimi robić. Kto za to płaci, co? Pan? Pani? Społeczeństwo? Instytucja finansowa to przedsiębiorstwo działające dla zysku i chętnie ominie pośrednika jeżeli da się mu taką możliwość. Mam nadzieję, że już załapałaś o co tu chodzi.

Analogicznie - czy nazwałabyś doradcą sprzedawczynię w sklepie odzieżowym? Jakie jest główne zadanie sprzedawcy w sklepie? Sprzedać coś klientowi. Jeżeli sprzedawca jest na prowizji, to zależy mu, żeby sprzedać klientowi jak najwięcej i jak najdrożej. Czy uwierzysz w 100% sprzedawczyni w sklepie w to, że na pewno dobrze wyglądasz w tych ciuchach, które mierzysz? Czy bardziej zaufałabyś stylistce, której zapłacisz za usługę stylizacji i która doradzi i wybierze z Tobą takie rzeczy, w których rzeczywiście będziesz wyglądać korzystnie?
Tak więc do 'doradców finansowych' w Polsce podchodzę z dużym dystansem i traktuję ich porady jak sugestie sprzedażowe. Czasami nawet ich oferta nie jest najgorsza... ale najlepsza też nie jest.

Bywa, że taki 'doradca' spędzi z nami trochę czasu, żeby przeanalizować naszą obecną sytuację finansową i podczas gdy my się będziemy cieszyć, że ktoś rzeczywiście o nas dba, doradca będzie analizował w jaki sposób można nas najefektywniej 'wydoić', rzucając przy tym dużo fachowego słownictwa i robiąc poważne miny sugerując że jesteśmy dla niego wartościowym klientem.

Mój specjalista kredytowy w banku opowiedział mi jakie 'ciekawe' kredyty przynosili mu 'doradcy' do zrobienia dla swoich klientów - do dziś zbieram szczękę z podłogi jak sobie przypomnę następującą inżynierię finansową 'wysokich' lotów.

Klient chciał zaciągnąć kredyt hipoteczny na zakup mieszkania latem 2007 roku. 'Doradca' miał większą prowizję z wpłat na fundusz inwestycyjny, wiec zasugerował klientowi, żeby ten posiadaną przez siebie gotówkę włożył w owy fundusz (natychmiastowa prowizja dla doradcy) i zaciągnął kredyt na mieszkanie na większą kwotę (znowu prowizja od większej kwoty kredytu) tłumacząc, że na funduszu inwestycyjnym klient więcej zarobi niż wyniosą odsetki od dodatkowego kredytu. Trzymajcie mnie! A co z różnicą w poziomie ryzyka? To taki mały szczegół.

Moj specjalista kredytowy w banku miał poważny problem etyczny, żeby taki kredyt zrobić, bo w sumie to w interesie banku jest, żeby klient spłacał regularnie swoje zobowiązania i nie zalegał bo to tylko dodatkowy koszt i kłopot dla banku. Chyba nie muszę nikomu przypominać co się stało na rynku akcji i funduszy na nich opartych latem 2007 roku. Dupa blada.

Niestety przykłady można mnożyć i nie wiem czy nie powstały już jakieś grupy ludzi pokrzywdzonych przez 'doradców finansowych'. Jeżeli nie, to jest to tylko kwestia czasu.

Oczywiście firmy pośredniczące uzasadniają jak mogą swoją wartość dodaną, mówiąc, że mają specjalne wynegocjowane stawki, bo kupują po cenie 'hurtowej', bo mają swoich ludzi siedzących fizycznie w bankach i obsługujących papierologię itp. Ale i tak 'bottom line' jest taki, że każdy taki produkt można kupić taniej bez pośrednika.
Może za wyjątkiem jednej sytuacji, która też ma miejsce na naszym rynku, kiedy to pośrednik należy do tej samej grupy kapitałowej co bank i wtedy taki pośrednik ma celowo 'taniej' niż w banku. Dzięki czemu bank 'odstrasza' swoją ofertą i unika roboty związanej z obsługą kredytu, którą de facto wykonuje za niego pośrednik, a cały zysk idzie i tak do tej samej, wielkiej kieszeni. A co ma z tego pośrednik? Pośrednik korzysta na marketingowym 'efekcie halo' (o! tu rzeczywiście jest taniej!) i wciska klientowi kolejne produkty, ewidentnie droższe niż gdzie indziej.

Śmiem uważać, że polskie firmy, szczycące się dostarczaniem niezależnego doradztwa finansowego, lata świetności mają już za sobą, bo poziom wiedzy finansowej w Polsce będzie się podnosił, a już na pewno ludzie posiadający jakiś majątek i trochę rozumu nie skorzystają z ich oferty. Jeżeli już, to tacy ludzie zdecydują się na 'Private Banking' czyli na usługę zarządzania majątkiem w konkretnym banku, w którego interesie będzie powiększanie majątku klienta trzymanego na kontach, a nie skubanie tegoż klienta jednorazowo gdzie popadnie.

I w sumie przykro, że tworzy się biznes model oparty na niewiedzy, niskiej samoocenie i lenistwie Polaków. Ech....

A wracając do naszej sytuacji finansowej....

O co chodzi z tą wspomnianą w tytule 'wirtualizacją'?
W obecnych czasach mamy niebywałą możliwość ułatwiania sobie życia poprzez bankowość internetową. Mamy też możliwość płacenia kartami płatniczymi i kredytowymi oraz generowania elektronicznych wyciągów. Praktycznie, gdybyśmy się uparli, to bardzo rzadko używalibyśmy gotówki jako środka płatniczego. Jak można to wszystko wykorzystać do opanowania swoich finansów? Oto, jak ja to wykorzystuję:

- Posiadam jedno konto dostępne przez Internet do zarządzania finansami domowymi.

- Wszystkie opłaty stałe robię zleceniami stałymi automatycznie z konta.

- Wszystkie rachunki płacę przelewami z konta przez Internet.

- Posiadam jedną kartę kredytową i jedną kartę do konta osobistego.

- Na kartę kredytową wrzucam wszelkie wydatki zmienne, które w zasadzie są opłatami za mniejsze lub większe przyjemności (dzięki czemu od razu widzę po rachunku z karty jak przebalowałam dany miesiąc).

- Kartą do konta osobistego - kartą debetową dokonuję wszelkich zakupów stałych i koniecznych oraz wypłaty gotówki na zakupy konieczne.


Dzięki powyższemu podziałowi mam mniej roboty ze zgadywaniem, na co poszła gotówka (bo poszło jej mniej) i już na pierwszy rzut oka wiem jaki jest stosunek moich wydatków stałych do moich wydatków zmiennych.

I tu często pada pytanie: Ale jaki ten stosunek jednego do drugiego powinien być? Czyli stosunek wydatków stałych do wydatków zmiennych? I oczekiwanie, żeby podać to w procentach.....

A ja mówię, że stosunek powinien być WŁAŚCIWY, czyli taki, żeby czuć się z nim dobrze, a jednocześnie żeby pozwalał na inteligentne planowanie swojej finansowej przyszłości. Są jakieś teorie, że dobrze na opłaty stałe przeznaczyć X% a na wydatki zmienne Y% i na inwestowanie Z% itp. Ale to wszystko zależy od kwoty, którą się dysponuje. Dla osoby ledwo wiążącej koniec z końcem ten stosunek będzie 96%/4%, a dla milionera 4%/96%. Nie ma jednej recepty, bo każdy dysponuje innym budżetem i reprezentuje inny styl życia.

Warto się poobserwować przez chwilę i samemu zobaczyć jaki stosunek jest dla nas zdrowy i ile pieniędzy możemy bez większych poświęceń przeznaczyć na budowanie pasywnego przychodu lub oszczędzanie czyli na planowanie swojej finansowej przyszłości. Gdy już ustalimy co jest dla nas dobre tej wersji będziemy się trzymać :)

$prytna Kobieta

W następnym odcinku:
Zmiana myślenia - największa zmiana w Twoim życiu zaczyna się w Twoim mózgu...

---

$prytna Kobieta dla http://www.nowamatkapolka.pl/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Bądź Wolna Finansowo - odc. 4. Opanowanie szoku, czyli co dalej?

Autorem artykułu jest $prytna Kobieta



„Opanowanie szoku, czyli co dalej?
Jakie masz opcje poszokowe, kobieto? Oraz badanie status quo, czyli bolesne początki..."

Co jest największym przyjacielem kobiety? Błyszczyk? Karta kredowa? Botox? Nie! Największym przyjacielem kobiety niezależnej jest arkusz kalkulacyjny excel'a.

SprytnaKobieta4Być może po przeczytaniu trzech poprzednich odcinków doszłaś do wniosku, że z tą nową wiedzą życie już nigdy nie będzie takie beztroskie jak dawniej.

Być może zauważyłaś, że to, co podświadomie czułaś, że nie jest dla Ciebie dobre, teraz stało się realnym zagrożeniem.
Być może zawsze wiedziałaś, że niezależność finansowa jest Twoim przeznaczeniem, ale nie bardzo wiedziałaś jak się za to zabrać.

Być może jesteś kobietą niezależną finansowo i czytasz tylko z ciekawości - chciałabym żebyś podzieliła się swoją historią z innymi kobietami i stała się dla nich inspiracją.

Jakby na to nie patrzeć, stoisz przed wyborem: co dalej? Co z tą niezależnością, kobieto polska? Którą postawę reprezentujesz w temacie niezależności finansowej?

Postawa pasywnie obserwująca:
Adin, dwa, tri... Twoja świadomość tematu jest na tyle zwiększona, że zaczynasz zauważać dookoła zjawiska, które normalnie nie zwróciłyby Twojej uwagi. A to mąż gdzieś przepuścił kilka stówek bez usprawiedliwienia, a to Twoja koleżanka 'karierowiczka' pojechała na kolejne wakacje -'ciekawe za co i kto ją puścił znowu na urlop?' A to w prasie przykuł Twoją uwagę artykuł o kobiecie biznesu, która opowiedziała ciekawą historię i zaczęło Cię zastanawiać nie to, gdzie kupiła taką wyczesaną garsonkę, tylko to jak się jej udało stworzyć dochodowy biznes w trudnych warunkach.
W sumie nic z tą wiedzą nie robisz, ale Twoje filtry rzeczywistości zaczęły przepuszczać zupełnie nowe informacje. I to jest bardzo dobry objaw :)

Postawa aktywnie poszukująca:
Wiesz już, że musisz coś zmienić, ale nie wiesz jak, gdzie, kiedy? Zaczynasz szukać informacji dookoła - doktor Google jest w tym nieoceniony. Zaczynasz podpytywać swoje koleżanki, jak u nich wygląda sprawa wolności finansowej i szukasz inspiracji. Wprawdzie istnieje powszechne przekonanie, że o pieniądzach w towarzystwie się nie rozmawia, ale zauważasz, że ci, którym się ewidentnie udało, chętnie udzielają wskazówek, na przykład na temat tego, jak zrobić pierwsze kroki w biznesie.
Być może znalazłaś już jakieś ciekawe szkolenie na ten temat i chcesz na nie pójść. Być może kupiłaś jakieś książki lub wpisałaś się na jakieś tematyczne fora dyskusyjne. Rewelacja! Zdobywanie wiedzy jest procesem fascynującym i dla każdego innym. Pamiętaj tylko, żeby nie zrażać się zbyt szybko i weryfikować tematy w kilku źródłach, bo oszołomów na rynku jest wielu i dla nich pomysłem na niezależność finansową jest oferowanie 'pseudo produktu informacyjnego' kompletnym laikom za niemałe pieniądze.
Być może zawsze chciałaś prowadzić własny biznes i masz na ten temat pokaźną kolekcję książek i tematyczne folderki w komputerze pt.: 'Urząd Skarbowy', 'ZUS', 'Księgowość', 'Dotacje EU', 'Zakładanie firmy' itp.
Planujesz, marzysz, uczysz się, ale wciąż szukasz... pytanie tylko, czego?

Postawa aktywnie zaangażowana:
Zaczęłaś coś już robić w temacie. Może masz dobrą pracę i nieźle zarabiasz. Może masz jakąś działalność lub swój biznes, może zajęłaś się jakimś MLM'em w wolnej chwili, może inwestujesz w nieruchomości. Robisz coś i to jest dobre. Natomiast zastanawiasz się czy obrałaś dobry kierunek i czy jesteś szczęśliwa, bo czasami czujesz się jak chomik w swoim kołowrotku. Żyjesz w iluzji, że bycie aktywną i potrzebną równa się byciu produktywną i zarabiającą. Biegasz z taczkami tu i tam i nie masz czasu ich nawet załadować. Wiesz czego chcesz, próbujesz, ale jakoś Ci nie wychodzi. Pytanie dlaczego?

Masz jeszcze jedną opcję - a mianowicie stać się kobietą finansowo niezależną w pełnym wymiarze, demonstrującą postawę pasywnie zaangażowaną, czyli tworzącą aktywa generujące przychody pasywne. Może nie od razu. Może będzie to proces długotrwały i trwający do emerytury (byle tej wczesnej, po 35 roku życia :)), ale zdeterminowane działanie w tym kierunku przybliży Cię do celu.

Tylko JAK???? Niestety nie ma uniwersalnej recepty, jednej drogi, jednego sposobu, ale jest za to jeden cel - stworzenie źródeł pasywnego przychodu większego od naszych miesięcznych wydatków, i jest jedna zasada - trzeba marzyć... ale marzyć aktywnie, czyli działać :).

Ale po kolei... drogie Panie... Żarty się skończyły...

Zacznijmy od badania status quo, czyli badania Twojej sytuacji finansowej na dzień dzisiejszy. Mam dla Ciebie kilka pytań:

Kto zarządza finansami domowymi? Kto płaci comiesięczne rachunki?Kto wypłaca gotówkę z konta?Na co idzie gotówka z konta? (moje ulubione :))Kto robi zakupy?Kto inwestuje pieniądze, które zostają po odjęciu wszystkich wydatków?Ile wynoszą stałe opłaty miesięczne?Ile wynoszą zmienne opłaty miesięczne?Ile zostaje wolnych środków?Jaki procent wolnych środków jest inwestowany w aktywa przynoszące zyski?Ile oszczędności posiadasz Ty i Twoja rodzina?Na przetrwanie ilu dni starczy Ci tych oszczędności?


Podejrzewam, że niektóre pytania mogły spowodować lekki popłoch. Jeżeli nie czujesz się komfortowo odpowiadając na te pytania, to mam tylko jedną radę - musisz to zmienić i nie potrzebujesz do tego wielkiej wiedzy z zakresu księgowości. Dlaczego musisz to zmienić? Ponieważ nie możesz być niezależna finansowo nie wiedząc ile pasywnego przychodu w złotówkach zapewni Ci tą niezależność! Trzeba umieć sobie odpowiedzieć na pytanie: ile wydajesz kobieto? I nie mam na myśli 'na buty' :)

Tutaj musi paść moje ulubione pytanie: co jest największym przyjacielem kobiety? (przynajmniej tej niezależnej finansowo). Błyszczyk? Karta kredowa? Botox? Jeszcze jakieś inne błyskotliwe pomysły, drogie Panie?
Nie! Największym przyjacielem kobiety niezależnej jest arkusz kalkulacyjny excel'a. Zawsze prawdę Ci powie, zawsze wierny i wszystko zniesie - nawet najdziksze pomysły finansowe można na nim przetestować i się nie obrazi.

A więc do dzieła, drogie Panie - 'na traktory'! Oto prosta tabelka xls, która pomoże Ci zarządzać domowymi finansami:

tabelka_d0_4

Oczywiście to jest to bardzo prosty sposób przedstawienia swojej ogólnej sytuacji. Na rynku znajdują się specjalne programy komputerowe do zarządzania finansami osobistymi, ale myślę, że na początek prosta tabelka powinna starczyć.

Jeżeli nie Ty zajmujesz się finansami domowymi, to poproś swojego męża, żeby poświęcił Ci chwilę i zrobił z Tobą tą tabelkę dla waszego wspólnego dobra.

Co zrobić, żeby zacząć?
W większości przypadków historia płatności będzie widoczna w koncie bankowym, o ile rachunki płacone są przelewami bankowymi. Innym sposobem jest zebranie na jeden stosik wszystkich rachunków, które przychodzą w ciągu miesiąca i wpisanie ich jako pozycje do tabelki w odpowiednich kategoriach.

Co to są opłaty stałe?
Wszelkie stałe rachunki, których kwota nie ulega drastycznej zmianie z miesiąca na miesiąc i które trzeba płacić, bo to podstawa naszej egzystencji. Czyli czynsz, fundusz remontowy, telefon (abonament), kablówka, rata kredytu na mieszkanie, ubezpieczenie na życie, czesne w przedszkolu, niania itp.

Co to są opłaty zmienne?
Opłaty za gaz, prąd, telefon, wydatki związane z zakupem żywności, ubrań, butów i innych gadżetów. Jeżeli używana w tym celu jest karta kredytowa, to spłata tej karty powinna znaleźć się w tabelce. Oczywiście jest jakiś minimalny poziom związany z wydatkami, które są nam konieczne do przetrwania - np. żywność, prąd czy gaz, ale z doświadczenia wiem, że tutaj kryją się wydatki na nasze drobne i mniej drobne przyjemności.
Przykładem wydatku zmiennego jest telefon komórkowy na kartę, gdzie płacimy za rozmowy za minuty, czyli za to co 'zużyjemy', wiec jest to zmienne z miesiąca na miesiąc.

Co to są planowane wydatki dodatkowe?
Na przykład prezent na ślub, planowana wizyta u dentysty, wakacje itp. Coś co nie występuje z miesiąca na miesiąc, a o czym wiesz z wyprzedzeniem.

Porównując jedno do drugiego, jak wygląda Twoja sytuacja?
Czy twoje opłaty stałe są o wiele większe od twoich opłat zmiennych czy odwrotnie?
Jak wygląda sytuacja z trzech miesięcy lub więcej? Czy opłaty zmienne utrzymują się na równym poziomie, czy skaczą? Dlaczego skaczą?
Czy widzisz ile wolnych środków (oszczędności) zostaje na koncie w każdym miesiącu po odjęciu opłat od przychodu? Co z nimi robisz?

Po wykonaniu tego ćwiczenia powinnaś być w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie: 'ile minimalnie powinien wynosić przychód pasywny, żeby pokryć Twoje wydatki stałe i konieczne wydatki zmienne?'.

No właśnie... a co to są konieczne wydatki zmienne? Hmmm... Największymi czarnymi dziurami są dwie pozycje: 'gotówka' i 'karta kredytowa'. Czy wiesz, na co ucieka Twoja gotówka? Czy masz nad tym kontrolę? Na co idą Twoje wydatki z karty kredytowej? Dokładniej tymi dwoma niegrzecznymi pozycjami zajmiemy się w kolejnym odcinku o optymalizacji finansów osobistych.


Kilka logistycznych trików, które ja stosuję, a które ułatwiają życie i robienie tabelki:

Wszystkie rachunki, które przychodzą pocztą, wrzucam do jednej szuflady i raz w miesiącu siadam do mojej tabelki i robie wszystkie przelewy równocześnie, wpisując dane do tabelki. (Dzięki temu wiem co zapłaciłam i nie panikuje, że mi prąd odetną, bo nie pamiętam, że zrobiłam przelew). Jedna osoba tylko zajmuje się płaceniem wszystkich rachunków, żeby nie było rozmytej odpowiedzialności i sytuacji - 'a myślałam/em, że już zapłacone...' patrząc na doliczone karne odsetki za zwłokę...Zapłacone rachunki piętnuję podpisem 'zapłacone' i wrzucam do odpowiedniej teczki.Pozycje zapłacone w tabelce odznaczam na zielono. Te niezapłacone, a przeterminowane na czerwono, a te do zapłacenia nie są podkreślone żadnym kolorem, aż do momentu wykonania jakiejś operacji np. zapłacenia.Robię wyciąg z konta i podsumowuje gotówkę, która z niego wyszła i wpisuję w moją tabelkę.


Mam nadzieję, że obraz Twoich finansów czarno na białym nie spowodował dużego szoku. I mam nadzieję, że teraz będzie Ci trochę łatwiej orientować się gdzie się podziały pieniądze. Powodzenia na nowej drodze życia.

$prytna Kobieta

W następnym odcinku:
Optymalizacja status quo - grupowanie czyli konsolidacja, kasacja i wirtualizacja J - czyli finanse pod obcasem :)

---

$prytna Kobieta dla http://www.nowamatkapolka.pl/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl